2 listopada
2013 r.
Urodziłam się dwadzieścia jeden
lat temu. Dokładnie dwadzieścia jeden lat temu i dwa dni. Teraz siedzę na kanapie mój pamiętniku w jednej dłoni trzymam niebieski, trochę pogryziony już długopis i piję moją ulubioną herbatę z łyżeczką cukru w moim ukochanym półlitrowym kubku. Myślę co się stało przez te dwadzieścia jeden lat. Mała podróż w
czasie. Jak wyglądało moje życie, różnie. Bywały lepsze jak i gorsze dni. Chociaż
była przewaga tych drugich. Od małego dziecka ojciec gnębił mnie psychicznie.
Nie było ani jednego dnia żeby nie wyzwał mnie od jakich tylko, mówił, że nie
jestem jego córką i żąda badań DNA bo jak to on powiedział „Na darmozjadów nie
będę harował świątek, piątek w czy niedzielę”. Dobrze, że chociaż mnie nie
uderzył jak to miało w przypadku mojej mamy. W szkole było tak samo. Byłam
przez wszystkich poniżana ze względu na to, że nie byłam szczupła jak inne
dzieci i nosiłam okulary, a wiadomo kilkanaście lat temu nie było wyboru
oprawek tylko wszyscy mieli takie same jak Stępień z „13 Posterunku”. Czasami
nie stać było rodziców na kupno nowych markowych ubrań czy też butów, nawet nie
było ich stać na nowe przez co chodziłam w ubraniach po starszej o sześć lat
siostrze albo nawet takich kredek, które zażyczyła sobie Pani Wychowawczyni
przez to znowu zaczęły się kąśliwe uwagi rówieśników. Ty te swoje możesz sobie
wsadzić gdzieś, naszych nie ruszaj bo to nie twoje, a jak cię nie stać to już
nie nasza wina. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Już nie tylko były kąśliwe
uwagi, ale i też zaczęło się zabieranie butów, czapki, kurtki czy nawet stroju
na w-f. Nie raz się zdarzyło, że przyszłam w pobrudzonych ubraniach od
flamastrów czy też farbek, które bardzo trudno schodziły. Nie wytrzymywałam
tych wszystkich upokorzeń z ich strony. Coraz bardziej bałam się iść do szkoły
bo wiedziałam, że już od samego progu będę przez nich poniżana. Mama mimo
swoich problemów zamieniała się w pracy, robiła same nocki, przyjeżdżała ze mną do szkoły i starała się
spokojnie rozmawiać z nauczycielami oraz dyrektorem, ale się nie dało. Niby
rozmawiali z dzieciakami, ale co z tego, że rozmawiali jak nie było żadnego
skutku. Było jeszcze gorzej. Zostawałam wyzwana od jakich tylko, a nawet raz
się zdarzyło, że specjalnie zamknęli mnie w szatni, ale na szczęście dla mnie
obok była „zerówka” i Pani katechetka prowadząca z maluszkami zajęcia usłyszała
jak pukam, a bardziej walę do drzwi płacząc przy tym niemiłosiernie. Zawoziła
mnie do szkoły żeby to wszystko wyjaśnić. Bezskutecznie. Groziła nawet, że
jeśli sytuacja w szkole się nie poprawi zgłosi sprawę do kuratorium, a wszyscy
w szczególnie Pani Wychowawczyni i Pan Dyrektor zostaną zwolnieni dyscyplinarnie.
W piątej klasie podstawówki
zaczęłam chorować Pani Pediatra nie wiedziała co mi jest. Angina, zapalenie
płuc, oskrzeli i tak na zmianę. Próbowali wszystkich sposobów, bańki,
zastrzyki, antybiotyki aż wpadli na pomysł ze sterydami i to okazało się
strzałem w dziesiątkę (później okazało się, że to wszystko było spowodowane
nerwami, które od kilku miesięcy się we mnie kotłowały, ale ważne, że wreszcie byłam
zdrowa). Przez te sześć miesięcy odżyłam psychicznie bo wiedziałam, że nic na
razie złego się nie stanie, ale bardzo źle się czułam. Byłam cała blada, nie było
we mnie życia. Nie było mnie sześć miesięcy w szkole, oprócz czterech dni, w
których poczułam się lepiej i poszłam z mamą do szkoły pozaliczać sprawdziany,
które przez ten czas się uzbierały. Nikt nie zapytał się czy nie jest mi
potrzebna porada psychologa, psychiatrzy, indywidualny tok nauczania czy nawet
głupie notatki. Wszystkim było jedno czy będę chodzić do szkoły czy nie, czy
zdam do następnej klasy czy nie, zresztą jeden problem z głowy. Bo po co im
taka Ania, z którą są same problemy. Mimo tego wszystkiego dałam radę i zdałam
do następnej klasy nawet z dobrym jak na takie duże nieobecności wynikiem.
Po tym wszystkim co się stało
zaczęłam chodzić do psychologa, ale tak naprawdę to był ostatni dzwonek przed
tragedią. Miałam depresję, lęki przed szkołą. Jedynym sposobem był indywidualny
tok nauczania, a, że mieszkamy w Polsce to nawet gdy psycholog stwierdzi, że
pacjent go potrzebuje to i tak się go nie otrzyma. Musiałam jeszcze przez rok z
nimi walczyć. Nie wiem może wakacje ich zmienią. Powtarzałam tak sobie.
Po wakacjach trochę się
poprawiło. Rówieśnicy chyba zdali sobie sprawę, że swoim zachowaniem robią
niedobrze, a może to rozmowa mojego Psychologa z nauczycielami nie poszła na
marne. Bałam się pójść do szkoły po dwóch miesiącach przerwy, chociaż od trochę
więcej niż pięć miesięcy chodzę na terapię do Pana Psychologa, czasami gdy za
szybko przyjeżdżaliśmy rozmawiałam z jego synem, który był tylko ode mnie o rok
starszy. Wspaniały chłopak. Jak to moja mama mówi „Będą z niego ludzie.” Był
inny niż niektóre dzieci, czasami nawet dopytywał się swojego ojca kiedy
przyjdę bo mieliśmy razem dużo wspólnych tematów. Tak jak ja nienawidził
historii, trochę interesował się siatkówką, a bardziej znał tylko Michała
Winiarskiego ponieważ pochodzi z Bydgoszczy. Chciałabym utrzymywać kontakt z
Rafałem bo naprawdę jest fajnym chłopakiem i nawet kiedy siedzimy obok siebie i
milczymy to jest zupełnie inaczej niż z rówieśnikami w naszym wieku. Nie żebym
się w nim zakochała czy coś w tym stylu, ale naprawdę warto z nim spędzić każdą
wolna minutę.
Zdałam do gimnazjum, wyniki na
egzaminie nie były powalające, ale najważniejsze było to, że mogłam opuść mury
tej szkoły. Tej szkoły, do której nigdy nie poślę swojego dziecka, tej szkoły,
której tak bardzo nienawidziłam. Wyniki w tej chwili nie były najważniejsze. Zresztą
taka była prawda, że i tak by mnie musieli przyjąć do najbliższego mojego
miejsca zamieszkania gimnazjum. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie pozwolę się
tak skrzywdzić. Nie pozwolę żeby ktoś mnie poniżył, nawet jeśli będę go kochała
całe życie. Nie pozwolę.
***
Od czego by tu zacząć. Już wiem ;) Taki jest mój pomysł na tego bloga i mam nadzieję, że wam się on spodoba. Trochę dziwnie by było jakby dwu czy trzyletnie dziecko pisało pamiętnik, a tak naprawdę to pisało kilka zdań wyrazów, liter czy cyfr jak jeszcze płynnie nie mówi. Zdaję sobie sprawę, że zostawiam was w niepewności kto będzie wybrankiem serca naszej Ani, ale taki od początku był plan i mam nadzieję, że to co sobie wymyśliłam uda mi się wdrożyć, chociaż każdy kto mnie zna wie, że mam tysiąc500sto900 myśli na sekundę :D Mogę jedynie przysiąc, że w piątym maksymalnie szóstym rozdziale (nie wiem jak je podzielę) dowiecie się czy wasze przypuszczenia są słuszne ;) Co do długości pierwsze będą różnej długości, ale postaram się was nie zanudzić ;)
Nananana! Skra wygrała! Tylko mi w środę z Transferem wygrać bo jak nie to się pogniewamy!
Nananana! Skra wygrała! Tylko mi w środę z Transferem wygrać bo jak nie to się pogniewamy!
Ściskam ♥
P.S. Czytasz, komentujesz, motywujesz ;)
Ania miała pod górkę już od samego początku. Najpierw ojciec, który niemalże się jej wyrzekł, a później kłopoty w szkole. Potrafię zrozumieć jej emocje, gdy opowiada o dręczeniu przez rówieśników, bo i ja miałam w swoim szkolnym życiu podobny epizod. Może wszystko wyglądało trochę inaczej, ale wiem, jak mocno przeżywa się bycie kozłem ofiarnym i jaką czuje się bezsilność, gdy wszelkie próby "samoobrony" kończą się fiaskiem, a wręcz przeciwnie - tylko prowokują do kolejnych przejawów przemocy psychicznej.
OdpowiedzUsuńKoncepcja pamiętnika bardzo mi się podoba, w końcu dzięki temu możemy lepiej poznać naszą bohaterkę ;)
Ja na razie mam totalny mętlik w głowie odnośnie głównego bohatera, więc może na razie powstrzymam się od snucia przypuszczeń :)
Pozdrawiam :*
"Całe życie pod górkę." Życie, które zaznała w młodości bardzo odcisnęły się na jej psychice, a w szkole nie zawsze jest tak kolorowo i pięknie jak niektórym się wydaje. Ja także miałam i to nie jeden więc tak jakby pisałam o sobie i starałam się przelać te emocje, które we mnie się kłębiły. Też zależy od rodziców, często spotyka się z tym, że sami namawiają swoimi słowami jak dzieciaki mają się zachowywać w stosunku do "innych" dzieci.
UsuńCieszę się bardzo ;) Jest mi bardzo miło, że w ogóle ktoś chce spędzić swój czas czytając kolejne posty ;)
Jak wcześniej napisałam do Malowanej idziecie w złym kierunku co do głównego bohatera.
Ściskam ♥
czytam, komentuję, motywuję
OdpowiedzUsuńTrzecia gimnazjum, nadrabianie zaległości w szkole i jeszcze parę innych rzeczy, no skąd ja to znam. Normalnie utożsamiam się z główną bohaterką :D
Co do głównego bohatera nadal nie mam pojęcia, ale będę się zastanawiać, może mnie oświeci. :)
Buziaki ♥
Wiesz jak to cholernie motywuje! Dziękuje ♥ (przysięgłam sobie, że nie będę przeklinała i dupa blada z tego wyszła :D)
UsuńChyba pierwsza gimnazjum :D Yyy... w następnym rozdziale będzie dopiero wyższe etapy szkoły :D Ja też i dlatego szybko mi się to pisze.
Nie chcę wam podpowiadać o nowym bohaterze więc niech was oświeci, ale i tak wiem, że nie będzie to ten, o którym myślicie bo idziesz z Selene w złym kierunku.
Ściskam ♥
Ozesz myślałam że to twoje wspomnienia, jeśli tak pomyślałam, to znaczy że notka jest dobra i brzmi autentycznie.
OdpowiedzUsuńStarałam się bardzo żeby było to bardzo autentyczne i chyba mi się udało ;)
UsuńPozdrawiam :)