2014/11/06

#1



2 listopada 2013 r.

Urodziłam się dwadzieścia jeden lat temu. Dokładnie dwadzieścia jeden lat temu i dwa dni. Teraz siedzę na kanapie mój pamiętniku w jednej dłoni trzymam niebieski, trochę pogryziony już długopis i piję moją ulubioną herbatę z łyżeczką cukru w moim ukochanym półlitrowym kubku. Myślę co się stało przez te dwadzieścia jeden lat. Mała podróż w czasie. Jak wyglądało moje życie, różnie. Bywały lepsze jak i gorsze dni. Chociaż była przewaga tych drugich. Od małego dziecka ojciec gnębił mnie psychicznie. Nie było ani jednego dnia żeby nie wyzwał mnie od jakich tylko, mówił, że nie jestem jego córką i żąda badań DNA bo jak to on powiedział „Na darmozjadów nie będę harował świątek, piątek w czy niedzielę”. Dobrze, że chociaż mnie nie uderzył jak to miało w przypadku mojej mamy. W szkole było tak samo. Byłam przez wszystkich poniżana ze względu na to, że nie byłam szczupła jak inne dzieci i nosiłam okulary, a wiadomo kilkanaście lat temu nie było wyboru oprawek tylko wszyscy mieli takie same jak Stępień z „13 Posterunku”. Czasami nie stać było rodziców na kupno nowych markowych ubrań czy też butów, nawet nie było ich stać na nowe przez co chodziłam w ubraniach po starszej o sześć lat siostrze albo nawet takich kredek, które zażyczyła sobie Pani Wychowawczyni przez to znowu zaczęły się kąśliwe uwagi rówieśników. Ty te swoje możesz sobie wsadzić gdzieś, naszych nie ruszaj bo to nie twoje, a jak cię nie stać to już nie nasza wina. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Już nie tylko były kąśliwe uwagi, ale i też zaczęło się zabieranie butów, czapki, kurtki czy nawet stroju na w-f. Nie raz się zdarzyło, że przyszłam w pobrudzonych ubraniach od flamastrów czy też farbek, które bardzo trudno schodziły. Nie wytrzymywałam tych wszystkich upokorzeń z ich strony. Coraz bardziej bałam się iść do szkoły bo wiedziałam, że już od samego progu będę przez nich poniżana. Mama mimo swoich problemów zamieniała się w pracy, robiła same nocki,  przyjeżdżała ze mną do szkoły i starała się spokojnie rozmawiać z nauczycielami oraz dyrektorem, ale się nie dało. Niby rozmawiali z dzieciakami, ale co z tego, że rozmawiali jak nie było żadnego skutku. Było jeszcze gorzej. Zostawałam wyzwana od jakich tylko, a nawet raz się zdarzyło, że specjalnie zamknęli mnie w szatni, ale na szczęście dla mnie obok była „zerówka” i Pani katechetka prowadząca z maluszkami zajęcia usłyszała jak pukam, a bardziej walę do drzwi płacząc przy tym niemiłosiernie. Zawoziła mnie do szkoły żeby to wszystko wyjaśnić. Bezskutecznie. Groziła nawet, że jeśli sytuacja w szkole się nie poprawi zgłosi sprawę do kuratorium, a wszyscy w szczególnie Pani Wychowawczyni i Pan Dyrektor zostaną zwolnieni dyscyplinarnie.
W piątej klasie podstawówki zaczęłam chorować Pani Pediatra nie wiedziała co mi jest. Angina, zapalenie płuc, oskrzeli i tak na zmianę. Próbowali wszystkich sposobów, bańki, zastrzyki, antybiotyki aż wpadli na pomysł ze sterydami i to okazało się strzałem w dziesiątkę (później okazało się, że to wszystko było spowodowane nerwami, które od kilku miesięcy się we mnie kotłowały, ale ważne, że wreszcie byłam zdrowa). Przez te sześć miesięcy odżyłam psychicznie bo wiedziałam, że nic na razie złego się nie stanie, ale bardzo źle się czułam. Byłam cała blada, nie było we mnie życia. Nie było mnie sześć miesięcy w szkole, oprócz czterech dni, w których poczułam się lepiej i poszłam z mamą do szkoły pozaliczać sprawdziany, które przez ten czas się uzbierały. Nikt nie zapytał się czy nie jest mi potrzebna porada psychologa, psychiatrzy, indywidualny tok nauczania czy nawet głupie notatki. Wszystkim było jedno czy będę chodzić do szkoły czy nie, czy zdam do następnej klasy czy nie, zresztą jeden problem z głowy. Bo po co im taka Ania, z którą są same problemy. Mimo tego wszystkiego dałam radę i zdałam do następnej klasy nawet z dobrym jak na takie duże nieobecności wynikiem.
Po tym wszystkim co się stało zaczęłam chodzić do psychologa, ale tak naprawdę to był ostatni dzwonek przed tragedią. Miałam depresję, lęki przed szkołą. Jedynym sposobem był indywidualny tok nauczania, a, że mieszkamy w Polsce to nawet gdy psycholog stwierdzi, że pacjent go potrzebuje to i tak się go nie otrzyma. Musiałam jeszcze przez rok z nimi walczyć. Nie wiem może wakacje ich zmienią. Powtarzałam tak sobie.
Po wakacjach trochę się poprawiło. Rówieśnicy chyba zdali sobie sprawę, że swoim zachowaniem robią niedobrze, a może to rozmowa mojego Psychologa z nauczycielami nie poszła na marne. Bałam się pójść do szkoły po dwóch miesiącach przerwy, chociaż od trochę więcej niż pięć miesięcy chodzę na terapię do Pana Psychologa, czasami gdy za szybko przyjeżdżaliśmy rozmawiałam z jego synem, który był tylko ode mnie o rok starszy. Wspaniały chłopak. Jak to moja mama mówi „Będą z niego ludzie.” Był inny niż niektóre dzieci, czasami nawet dopytywał się swojego ojca kiedy przyjdę bo mieliśmy razem dużo wspólnych tematów. Tak jak ja nienawidził historii, trochę interesował się siatkówką, a bardziej znał tylko Michała Winiarskiego ponieważ pochodzi z Bydgoszczy. Chciałabym utrzymywać kontakt z Rafałem bo naprawdę jest fajnym chłopakiem i nawet kiedy siedzimy obok siebie i milczymy to jest zupełnie inaczej niż z rówieśnikami w naszym wieku. Nie żebym się w nim zakochała czy coś w tym stylu, ale naprawdę warto z nim spędzić każdą wolna minutę.
Zdałam do gimnazjum, wyniki na egzaminie nie były powalające, ale najważniejsze było to, że mogłam opuść mury tej szkoły. Tej szkoły, do której nigdy nie poślę swojego dziecka, tej szkoły, której tak bardzo nienawidziłam. Wyniki w tej chwili nie były najważniejsze. Zresztą taka była prawda, że i tak by mnie musieli przyjąć do najbliższego mojego miejsca zamieszkania gimnazjum. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie pozwolę się tak skrzywdzić. Nie pozwolę żeby ktoś mnie poniżył, nawet jeśli będę go kochała całe życie. Nie pozwolę.
 ***       
Od czego by tu zacząć. Już wiem ;) Taki jest mój pomysł na tego bloga i mam nadzieję, że wam się on spodoba. Trochę dziwnie by było jakby dwu czy trzyletnie dziecko pisało pamiętnik, a tak naprawdę to pisało kilka zdań wyrazów, liter czy cyfr jak jeszcze płynnie nie mówi. Zdaję sobie sprawę, że zostawiam was w niepewności kto będzie wybrankiem serca naszej Ani, ale taki od początku był plan i mam nadzieję, że to co sobie wymyśliłam uda mi się wdrożyć, chociaż każdy kto mnie zna wie, że mam tysiąc500sto900 myśli na sekundę :D Mogę jedynie przysiąc, że w piątym maksymalnie szóstym rozdziale (nie wiem jak je podzielę) dowiecie się czy wasze przypuszczenia są słuszne ;) Co do długości pierwsze będą różnej długości, ale postaram się was nie zanudzić ;)
Nananana! Skra wygrała! Tylko mi w środę z Transferem wygrać bo jak nie to się pogniewamy! 
Ściskam ♥ 
P.S. Czytasz, komentujesz, motywujesz ;)

6 komentarzy:

  1. Ania miała pod górkę już od samego początku. Najpierw ojciec, który niemalże się jej wyrzekł, a później kłopoty w szkole. Potrafię zrozumieć jej emocje, gdy opowiada o dręczeniu przez rówieśników, bo i ja miałam w swoim szkolnym życiu podobny epizod. Może wszystko wyglądało trochę inaczej, ale wiem, jak mocno przeżywa się bycie kozłem ofiarnym i jaką czuje się bezsilność, gdy wszelkie próby "samoobrony" kończą się fiaskiem, a wręcz przeciwnie - tylko prowokują do kolejnych przejawów przemocy psychicznej.
    Koncepcja pamiętnika bardzo mi się podoba, w końcu dzięki temu możemy lepiej poznać naszą bohaterkę ;)
    Ja na razie mam totalny mętlik w głowie odnośnie głównego bohatera, więc może na razie powstrzymam się od snucia przypuszczeń :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Całe życie pod górkę." Życie, które zaznała w młodości bardzo odcisnęły się na jej psychice, a w szkole nie zawsze jest tak kolorowo i pięknie jak niektórym się wydaje. Ja także miałam i to nie jeden więc tak jakby pisałam o sobie i starałam się przelać te emocje, które we mnie się kłębiły. Też zależy od rodziców, często spotyka się z tym, że sami namawiają swoimi słowami jak dzieciaki mają się zachowywać w stosunku do "innych" dzieci.
      Cieszę się bardzo ;) Jest mi bardzo miło, że w ogóle ktoś chce spędzić swój czas czytając kolejne posty ;)
      Jak wcześniej napisałam do Malowanej idziecie w złym kierunku co do głównego bohatera.
      Ściskam ♥

      Usuń
  2. Anonimowy7/11/14 21:49

    czytam, komentuję, motywuję
    Trzecia gimnazjum, nadrabianie zaległości w szkole i jeszcze parę innych rzeczy, no skąd ja to znam. Normalnie utożsamiam się z główną bohaterką :D
    Co do głównego bohatera nadal nie mam pojęcia, ale będę się zastanawiać, może mnie oświeci. :)
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to cholernie motywuje! Dziękuje ♥ (przysięgłam sobie, że nie będę przeklinała i dupa blada z tego wyszła :D)
      Chyba pierwsza gimnazjum :D Yyy... w następnym rozdziale będzie dopiero wyższe etapy szkoły :D Ja też i dlatego szybko mi się to pisze.
      Nie chcę wam podpowiadać o nowym bohaterze więc niech was oświeci, ale i tak wiem, że nie będzie to ten, o którym myślicie bo idziesz z Selene w złym kierunku.
      Ściskam ♥

      Usuń
  3. Ozesz myślałam że to twoje wspomnienia, jeśli tak pomyślałam, to znaczy że notka jest dobra i brzmi autentycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się bardzo żeby było to bardzo autentyczne i chyba mi się udało ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń