25 września
2014 r.
Mama do
dzisiejszego dnia się nie odezwała. To nie jest w jej stylu. Rozumiem, że brak
czasu, ale chociaż jakiś znak, że żyje, przecież nie wymagam od niej żeby mi
się spowiadała co, gdzie jak robiła czy też przebywała bo to akurat nie o to
chodzi. Cisza, kompletna cisza. Bardzo się o nią martwię, a najbardziej dziwi
mnie fakt, że ani Maciek, ani Rafał nic nie wiedzą. A co jeśli ten idiota ją odnalazł?
A co jeśli zrobi jej krzywdę? A jeśli on mnie tutaj odszuka? Boję się już nie
tylko o siebie, ale o wszystkich najbliższych, o Kubę również.
Nie wiem
dlaczego, ale od kilku dni jakoś dziwnie się czuję. Czuję jakby ktoś mnie
obserwował z ukrycia. Pewnie za bardzo o tym wszystkim myślę, ale inaczej nie
potrafię. Kubie nic nie mówię bo jeszcze pomyśli, że histeryzuje. Jednak ile
takie zachowanie może potrwać. Nawet rozmawiałam z szefem czy na dwa
maksymalnie trzy dni wziąć wolne. Zgodził się myśląc, że ja i Kuba chcemy
gdzieś jechać przed sezonem ligowym. Jak to kiedyś powiedział:
„ Fajna z was byłaby
para tylko ty nie potrafisz się przed nim otworzyć”
Tak nic mnie
nie cieszy. Nic kompletnie. Nawet to, że Polska została Mistrzem Świata.
Zdziwione? Ja nie. Za dużo się tego wszystkiego nazbierało. Zdecydowanie za
dużo. Jakoś nie potrafię się cieszyć ich szczęściem mimo, że siatkówka zawsze
była bliska memu sercu.
29 września
2014 r.
Właśnie
zaczynam się pakować. Jadę do mamy. Do dzisiejszego dnia nie odezwała się, a
Maciek z Rafałem kilkadziesiąt razy byli pod mieszkaniem i ani razu nie
otworzyła im drzwi. Wiem tylko tyle od sąsiadki z boku, że od około trzech
tygodni mamę odwiedzał jakiś Pan, ale nie wie jak wygląda bo zanim doszła do
drzwi go już nie było na klatce schodowej. Czyżby to był TYRAN? Nie odpędzam te
myśli chociaż naprawdę jest strasznie trudno. A jak on ją gdzieś porwał? Może
nie do końca porwał, ale zmusił ją do pojechania z nim gdzie tylko sobie
zapragnął. Niech tylko z jej głowy włos spadnie to nie wiem co mu zrobię.
Najwyżej pójdę siedzieć, ale nie pozwolę żeby ten śmieć bo inaczej nie potrafię
go nazwać ją jeszcze raz tknął.
Kubie nic nie
powiedziałam o moim wyjeździe i mam nadzieję, że od nikogo się nie dowie
chociaż przez ostatnie pięć dni coraz bardziej trudno było mi ukrywać przed
nim, że wszystko jest w porządku. Chyba jakoś mi to nie wychodziło bo w jego
oczach był widać przygnębienie, to nie był ten sam Kuba, którego po raz
pierwszy zobaczyłam w kawiarni, to nie był Kuba uśmiechnięty od ucha do ucha.
To był Kuba, który się martwił o mnie, chociaż tak naprawdę to nie powinien.
Zapraszał mnie na spacery, odprowadzenia po pracy, a to do wyjścia do kina,
teatru, ale ja wolałam siedzieć w domu i czekać aż w końcu wreszcie zadzwoni telefon.
30 września
2014 r.
Kuba był w
kawiarni jednak na szczęście nie spotkał się z szefem. To dopiero by była
awantura. Już nie chodzi o to, że bym straciła pracę, która jest jedynym
źródłem utrzymania tylko rozmowa z Kubą i wyjawienie jemu całej prawdy. Dobrze,
że tak się stało. Od samego rana wydzwania do mnie albo pisze smsy, ale ja
nawet nie mam czasu kiedy z nim porozmawiać. Dosłownie.
Od kilku
godzin jestem w Bydgoszczy. Staram się znaleźć coś co połączy zniknięcie mamy,
jednak bez rezultatów. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Wiem tylko, że
dzień po ostatnim telefonie była awantura na klatce i to właśnie mamę było
słychać oraz jakiś męski głos. Później już nikt ją nie widział ani nie pojawiła
się w pracy. Nie czekam na Rafała ani Maćka tylko sama jadę na policję zgłosić
jej zaginięcie. Wiem, że będzie to dla mnie trudne, ale inaczej nie mogę
postąpić. Będę musiała wszystko im powiedzieć, ale może tam się dowiem czegoś
więcej.
1 październik
2014 r.
Nic o mamie
nie wiadomo. Policja przesłuchała sąsiadów, znajomych z pracy, ale jakby
zapadła się pod ziemię. Szef się dowiedział o wszystkim, a zarazem też i Kuba.
Szef przymknął na to oko jednak nie wiem czy czasem mam po co wracać do
Warszawy. Chyba, że do Kuby. Tak przez te kilka dni uświadomiłam sobie, że to
jest coś więcej niż koleżeństwo. Jednym słowem można powiedzieć, że dostał
furii. Wiedział gdzie mieszkam i od ciotki dowiedział się w skrócie o wszystkim. Właśnie pewnie
przekracza wszystkie przepisy drogowe gnając do Bydgoszczy. Nie jestem z tego
zadowolona, ale on jest bardziej uparty niż ja i nie docierało do niego, że za
dwa dni wracam i wtedy wszystko mu wytłumaczę. Wiem tylko, że jest bardzo na
mnie zły, bo wiem, że zawsze mogę na niego liczyć, a ja po prostu nic mu nie
powiedziałam.
2 październik
2014r.
Kuba
przyjechał jak najszybciej się dało. Nie interesowało mnie czy może się
pożegnać z grą w Politechnice, najważniejsze było dla mnie, że jest tutaj przy
mnie. Tak wiem, że jestem samolubna i tylko patrzę na to żeby mi pasowało, ale
właśnie jego najbardziej w tej chwili potrzebuję. Jego spokoju, który
przeniknie na mnie. Całą noc rozmawialiśmy o tym co się stało. O tym co się
stało kilka lat temu. Nie powiem, że był zachwycony tym, że dopiero się o tym
dowiaduje jednak zauważył, że to dla mnie jest trudne powiedzieć komuś o swoim
poprzednim życiu, które nie było takie piękne i kolorowe. Nie raz musiałam
sobie zrobić dłuższą przerwę bo po prostu nie dawałam radę. Pamiętam jak mnie
przytulił i powiedział:
„Pamiętaj, że zawsze nawet w nocy jestem przy tobie,
możesz zawsze na mnie liczyć, a nawet jeśli coś się stanie to ja jako pierwszy
mam wiedzieć co się dzieje. Nie Rafał ani nie Maciek. W ostateczności jedyną
osobą, która się wcześniej dowie może być twoja mama. Nikt więcej. Rozumiesz?”
Tylko
przytaknęłam mu głową na znak, że rozumiem co on do mnie powiedział bo na nic
więcej nie było mnie stać. Nie wiem dlaczego właśnie wtedy się rozpłakałam,
rozpłakałam jak jakieś małe dziecko. Może dlatego, że po raz pierwszy mam
osobę, która zawsze będzie przy mnie bez względu na to co się później stanie,
że tej osobie po raz pierwszy bezgranicznie zaufam. Bardzo się z tego cieszę,
że jest tutaj obok mnie, że wreszcie przy nim czuję się bezpieczna bez względu
na to co się dzieje, że w każdej chwili może się coś niespodziewanego stać, że
TYRAN może wpaść do mieszkania i coś nam zrobić. Bez względu na to co się
kiedyś stało.
4 październik
2014 r.
Przyjechaliśmy
do Warszawy. O mamie nic nie wiadomo. Sprawdzają każdy szczegół jednak to nic
nie daje. Coraz bardziej jestem zła na siebie, że ją tam zostawiłam, że nie
zabrałam jej tu ze sobą do Warszawy. Dobrze, że mam przy sobie Kubę bo nie wiem
co bym zrobiła. Boję się, że znowu bym chciała popełnić samobójstwo, że znowu
bym chciała połknąć lekarstwa albo co gorsza powiesić się na jakimś sznurku.
Kuba stara się
mnie pocieszać jak tylko może. Będzie odbierał mnie z pracy, czasami nawet
powiedział, że postara się po mnie przychodzić bo znowu czuję się jakby ktoś
mnie obserwował. Wiem, że ma treningi i nie może ich zawalać bo ja mam jakieś
przewidzenia. Boję się, że to Ojciec, ale pewności nie mam. Kuba żeby rozluźnić
atmosferę wymyśla, że to może być mój cichy wielbiciel, ale wątpię żeby się
taki znalazł. Ja bardziej mówię, że to Pan z aparatem czekający na szokujące
zdjęcia. Dziękuję bogu, że to właśnie dzięki niemu Kuba stanął na mojej drodze.
10 październik
2014 r.
Z mamą nic nie
wiadomo. Coraz bardziej się tym denerwuje. Nawet już Kuba nie potrafi nade mną
zapanować bo strach jest jeszcze większy. Myślałam żeby brać środki
uspakajające bo melisa już na mnie nie działa. Boję się, że jeszcze za dużo
wezmę i coś mi się stanie. Kuba dwoi się i troi, ale to nic nie daje. Jednak
jego ostatnie słowa cały czas huczą mi w uszach:
„Zrozum to, że wszystko będzie w porządku. Mama się
odnajdzie. Nie denerwuj się na zapas. [...] Kocham cię.”
***
No to mamy następną część historii Anny. Trochę dzisiaj zaszalałam z długością (wy pewnie jesteście z tego szczęśliwe;)), ale tak sobie oto wymyśliłam jaki będzie ten rozdział. Wreszcie coś się dzieje ;) LOVE, LOVE, LOVE!
Nie wiem czy za tydzień się spotkamy. Sesja, zaliczenia i te sprawy, a do tego jeszcze załapałam się wcześniej na rehabilitację więc już praktycznie nie mam czasu na nic. Tylko kursuje po Bydgoszczy, a raczej wożę się bo tak szczerze wam się przyznam, że nawet nie wiem na jakiej ulicy jest ośrodek. Stwierdzam, że za dobrze mam jednak mi to wcale nie przeszkadza ;) Tylko gorzej będzie jak mi się ktoś zapyta gdzie ja tak jeżdżę jak nie na Łuczniczkę ;)
Ściskam was bardzo, bardzo, bardzo mocno i mam nadzieję, że do następnego piątku ;)
Nie wiem czy za tydzień się spotkamy. Sesja, zaliczenia i te sprawy, a do tego jeszcze załapałam się wcześniej na rehabilitację więc już praktycznie nie mam czasu na nic. Tylko kursuje po Bydgoszczy, a raczej wożę się bo tak szczerze wam się przyznam, że nawet nie wiem na jakiej ulicy jest ośrodek. Stwierdzam, że za dobrze mam jednak mi to wcale nie przeszkadza ;) Tylko gorzej będzie jak mi się ktoś zapyta gdzie ja tak jeżdżę jak nie na Łuczniczkę ;)
Ściskam was bardzo, bardzo, bardzo mocno i mam nadzieję, że do następnego piątku ;)
Na wstępie przepraszam, że mnie ostatnio tutaj nie było, ale u mnie również przygotowania do sesji ruszyły pełną parą, dlatego nie mam na nic czasu i tylko modlę się o wydłużenie doby.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zniknięcie mamy Ani da się jakoś racjonalnie wytłumaczyć i że mimo wszystko nic jej się nie stało, bo to byłby dla Ani ogromny cios, w końcu dopiero co wszystko zaczęła sobie na nowo układać.
Jeśli zaś chodzi o Kubę, to jego wyznanie jest dla mnie nieco zaskakujące, w końcu do tej pory mimo wielu różnych oznak zachowywał się raczej jak dobry przyjaciel. No ale pozory mogą mylić :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
Ależ nic się nie stało, ja też u ciebie mam zaległości komentatorskie ;) Ja się modliłam za nas dwie jednak nikt mnie nie wysłuchał i doba miała tyle samo godzin.
UsuńZobaczymy, zobaczymy. Co się dalej stanie się okaże.
Kuba trochę zaszalał, ale czy to dobrze. Może pomoże Ani po zaginięciu mamy, a może go to przerośnie i odejdzie od Ani.
Ściskam ♥