2014/11/27

#4

9 grudnia 2013 r.

Siedzę i użalam się nad sobą bo co mi innego zostało do roboty. Czego mi brakuje? Miłości, spokoju i ustabilizowanego życia, takiego jakie mi pasuje, a nie takie jakie być powinno. Takiego jakiego inni by sobie życzyli. Ostatnie dni były da mnie potwornie ciężkie, te rozmowy z ciotkami i dalszą rodziną, którą widzimy raz na pół roku, a nawet raz w roku na „zlocie czarownic”. Chciałam się odciąć od tego wszystkiego. Od wszystkiego czego jest dla mnie za trudne.
Skończona szkoła średnia, brak matury, zawodu i perspektywy znalezienia pracy łączyło się z moimi wahaniami nastrojów. Początkowo nawet myślałam, że to początki depresji. Jedyne co mnie cieszy to rozpoczęcie szkoły policealnej na kierunku Technik Rachunkowości gdzie mogę ujawnić swoją dość dużą wiedzę w tym kierunku. Czasami zastanawiałam się czy dobrze postąpiłam idąc do tej szkoły średniej. Niestety czasu się nie cofnie nawet jeśli by się chciało.
Coraz częściej myślę o wyjeździe do większego miasta niż Bydgoszcz. Wrocław, Warszawa, Poznań. Jednak boję się, że sobie nie poradzę, że jeszcze szybciej przyjadę niż to się okazuje. Praktycznie nocleg mam załatwiony, jedynie co to muszę mieć pieniądze żeby za coś jeść.
Zostaję tu gdzie teraz jestem. Coraz częściej zasięgam porady Rafała, tak Rafał został psychologiem jak jego ojciec, praktycznie rozumiemy się bez słów. Pamiętam jak powiedział do mnie:

„My jesteśmy jak stare dobre małżeństwo. Rozumiemy się bez słów.”

Zawsze się z tego powodu uśmiechałam, a uśmiech to najlepsze co może być. Pomimo tego, że nie miał dziewczyny i nie jest w związku to jakoś nie potrafiłam nawet pomyśleć co by było gdyby byśmy byli parą. Zawsze wiedział, że tak trzeba do mnie podejść żebym mu wszystko wyśpiewała.
Sesja zbliżała się nieubłaganie, a ja nie potrafiłam się na niczym skupić, a psychotropy, które miały mnie wyciszać, usypiały mnie. Czas w tej chwili leciał nieubłaganie. Każdy dzień coraz bardziej uświadamiał mi, że powinnam coraz więcej czasu poświęcać nauce.
Ostatnie tygodnie były bardzo wyczerpujące. Pomaganie innym w zrozumieniu rachunkowości, finansów i podstaw ekonomiki oraz ekonomii nie jest takie proste. Do tego jeszcze poprawa matury z języka angielskiego i uczęszczanie do laryngologa spowodowanego ogłuchnięciem do tego stopnia, że nawet nie słyszałam co osoba obok siedząca krzyczy do mojego ucha.
Sesja jak i rok szkolny zleciał jak z bicza strzelił. Oceny jak najbardziej w porządku więc mam chwilę dla siebie na odpoczęcie od kilkudniowej harówy. Tak może to głupio zabrzmi, ale trochę przypominałam sobie jak to się oblicza wszystkie możliwe wskaźniki finansowej, interpretuje wyniki oraz je ocenia. Niby kocham to robić, ale naprawdę jest to bardzo wyczerpujące, wystarczy źle postawiony przecinek i całe zadanie jest do zrobienia od nowa. Czasami po dziesięciu, piętnastu obliczonych zadaniach miałam wszystkiego dosyć. Kalkulatora więcej używałam niż telefonu. Praktycznie nawet w nocy się z nim nie rozstawałam.
Matura zdana, Technik zdany więc mogę szaleć :D Bawić się do białego rana, ale przepraszam nie będę się bawiła do białego rana bo nawet nie mam z kim, a moją zasadą jest nie rozmawiaj z nieznajomymi, a nawet z tymi, których znasz tylko z widzenia w sklepie, na ulicy czy na osiedlu.
W wakacje spędziłam zwiedzając Polskę wszerz i wzdłuż. Niektóre zakątki zapamiętam do końca życia, a nawet dzień dłużej. Nigdy nie mówiłam, że jest takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia, ale myliłam się bo jak tu nie można się zakochać w Wrocławskiej hali Stulecia.
Wrzesień dość szybko minął. Nawet nie pamiętam kiedy, a już zaczyna się drugi tydzień października. Przygotowania od obydwu ślubów zapinane są na ostatni guzik, a ja w tym czasie latam od lekarza do lekarza żeby czasem dzień przed ślubami, na których będę nie przełożyli mi kontrolnych wizyt.
Wszystko było dobrze dopóki data na kalendarzu nie pokazywała siedemnastego dnia października. Od rana nie było ze mną w porządku. Cały dzień spędziłam z głową w toalecie, tak i jak następne. Modliłam się tylko żeby w dniu ślubu mojej siostry nie wylądowała z odwodnieniem w jednym z Bydgoskich szpitali.
Ubrana w najlepszą kreację jaka tylko była czekam na kolegę Maćka, który tak jak obiecał był jak na jego punktualnie praktycznie co do sekundy. Fryzura była olśniewająca. Włosy ułożone w kłosa spadające na ramię do tego kwiat we włosach, a najbardziej do tego pasował delikatny makijaż. Przecież nie mogę przyćmić Panny Młodej swoim nienagannym wyglądem,
Impreza była przednia, ostatnio nawet nie wiem kiedy na takiej byłam. Nie byłabym sobą jakbym nie poszła na oczepiny i nie złapałabym welon.
Siedzę w pokoju gościnnym w mieszkaniu ciotki, do której przyszłam w odwiedziny. Od rana jakoś się źle czuję, ale nie pokazuję tego po sobie bo wiem, że zadzwoni po pogotowie bo jest do tego zdolna. Myślałam, że jak się dotlenię to wszystko minie. Myliłam się. Słyszę dźwięk gwizdka czajnika, podnoszę się żeby zalać herbatę wcześniej włożoną do porcelanowych kubków. Podnoszę się, nagle dostaję nogi jak z waty, wszystko mi się zamazuję i coraz bardziej źle widzę. Słyszę tylko krzyk i czuję uderzenie o posadzkę w kuchni.
Upadłam. Nic nie widzę oprócz ciemności...

„Zanim odejdę, nim odejdę stąd
Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą”

*** 
Hej! Hej! Hej!
Dzisiejszy taki przejściowy jak zauważyliście :D Krótki tak jak mówiłam i coraz bardziej będzie widoczny przeskok czasowy. Trzeba trochę przyspieszyć z akcją :D 
Tak wiem ta piosenka nie jest w tym temacie, a ja wyrwałam kilka słów z kontekstu, ale tak bardzo mi się spodobała, że musiałam to napisać. Innego wyjścia nie widziałam ;)
Przez te witryny sklepowe coraz bardziej zastanawiam się czy czasem mi się miesiące nie pomyliły i jest już grudzień ;)
Modlę się tylko żeby przetrwać jutrzejszy dzień. Ulubione ciotki zwracające uwagę na wszystko co tylko możliwe, wtrącające swoje pięć groszy tam gdzie nie powinny.
Ściskam was bardzo, bardzo, bardzo mocno ♥

EDIT: Ja niezdara kliknęłam opublikuj nie ustawiając daty :D Także chcę przetrwać sobotni dzień. Do zobaczenia w następny piątek, mam tylko nadzieję, że nie wstawię wcześniej rozdziału :D

2 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że Ania potrzebuje radykalnych zmian w swoim życiu, a wyjazd do innego miasta wcale nie jest złym pomysłem. Psychotropy? Depresja? Poważna sprawa.
    Zmroziłaś mi krew w żyłach końcówką rozdziału. Czyżby to był początek problemów zdrowotnych głównej bohaterki? :/
    Mam podobnie z tym grudniem. Od połowy listopada galerie handlowe całe w światełkach, kalendarze adwentowe i świąteczne słodycze na sklepowych półkach... Ale już niedługo Mikołajki, więc tego typu rzeczy będą coraz mniej zaskakiwać ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania dużo w swoim dość krótkim życiu przeszła więc wydaje się, że każda nawet maleńka zmiana jest dobrym pomysłem. Depresja bez pomocy najbliższych jak i swojej silnej woli jest trudną do pokonania chorobą.
      Jezu, tak bardzo przepraszam. Nie chciałam tego zrobić i nawet nie przypuszczałam, że tak może się stać. Dowiecie się w następnym rozdziale, tak jak i dalsze dziwne losy bohaterki.
      Nic mi nie mów ja już idąc 2 listopada miejscowym rynkiem robotnicy rozwieszali lampki jak i inne ozdoby dekorując wszystkie krzewy ozdobne itp. O witrynach sklepowych nic nie mówię, a w jedynej galerii w moim mieście nie byłam od dawna więc nawet nie wiem kiedy ustroili ją ;) Kalendarze adwentowe jak i mikołaje świąteczne i tego typu słodycze już w październiku widziałam więc trochę z tym przesadzili ;) Tak, tak, już nie będą tak zaskakiwać ;) Może tym razem nie odwiedzi bo starałam się być grzeczna przez ostatnie 3 dni ;)
      Ściskam ♥

      Usuń