13 luty 2014 r.
Nastraszyłam
wszystkich, ale to nie było zamierzone. Lekarze nie wiedzieli co mi jest, a
każda ich teoria na temat choroby nie była strzałem w dziesiątkę, ale to już
wiecie bo wcześniej to pisałam. Napisałam to kiedy po raz pierwszy wzięłam
stary pusty zeszyt w kratkę i zaczęłam spisywać moje smutki i żale. Trochę
przez to co robię jest mi lżej na sercu, ale nie czuję się tak jak myślałam.
Większość tego czasu przesiedziałam w domu. Może te przebywanie w domu pomogło
mi w podjęciu decyzji? Tak, raczej tak. Trzeba zmienić coś w swoim
dotychczasowym życiu. Długo się zastanawiałam, ale tą decyzję, którą podjęłam
będzie jak najbardziej słuszna.
Było kilka dni
gdzie miałam wszystkiego dość. Wcześniej najchętniej bym się zamknęła w pokoju
i do nikogo się nie odzywała, ale teraz jest inaczej. Postanowiłam zmienić to
co mi się nie podobało w moim życiu. Poszłam do fryzjera i z moich średnio
pięknych, ale za to długich do pasa włosów zostały krótkie nawet bardzo krótka
czupryna na głowie. Myślałam nawet o przefarbowaniu ich na jakiś blond, ale nie
jakaś platyna czy odcień żółtego kurczaka jednak po chwili namysłów
zdecydowaliśmy razem z Edytą, że jednak zostawmy je w swoim kolorze aby je
wzmocnić. Czyli najlepiej można powiedzieć, że zaszalejemy w następnym miesiącu.
Na łuczniczce
było cudownie, atmosfera jest nie porównywalna do tej w innych meczach,
wiedziałam, że Skra wygra trzy do zera w bardzo dobrym stylu i nawet prawie
wytypowałam MVP spotkania. No prawie bo jednak bardziej przypuszczałam, że to
będzie blondi bełchatowska. Pewnie nie wiecie o czym ja mówię więc po krótce
wytłumaczę. Karol Kłos wspiera UNICEF i wymyślił sposób w jaki sposób można
zdobyć pieniążki dla ludzi potrzebujących jeśli wpłynie dziesięć tysięcy
złotych to przefarbuje się na blond i słowa dotrzymał. Pamiętam jak na początku
dwa tysiące trzynastego roku wtedy jeszcze Delecta dała Skrze niezłe baty, że
aż się nie pozbierali. Pamiętam jak mama do mnie powiedziała ten z jedenastką
będzie grał w następnym sezonie w Skrze bo jak na takiego młodego zawodnika to
bardzo dobrze gra, wcale by się nie zdziwiła jakby został powołany przez Andreę
i jak się później okazało wykrakała. Niby powinnam współczuć kibicom BKSu, ale
boisko pokazało, że tym razem to Bełchatów był lepszy od gospodarzy meczu w
każdym elemencie. Jednak nie powiem, że z siatkarzy Transferu są jakieś
ciamajdy czy coś w tym stylu, ale akurat to nie jest ta sama klasa zawodników.
Najbardziej z tego wszystkiego były wkurzające hotki, które za wszelką cenę
chciały zdjęcia ze swoimi idolami albo chociaż autograf napisany na byle czym.
Rozumiem wszystko, ale zmusić do tego stopnia żeby siatkarz wdrapywał się po
ścianie. Trochę tym przegięły.
Rodzinka na
zlocie dała mi trochę w kość, ale dało się wytrzymać. Uwielbiam ich, ale
czasami jak coś powiedzą to aż strach się bać. Najgorsza była ciotka z Nysy.
Boże jeszcze nikt w życiu nie wyprowadził mnie tak z równowagi jak ona. Wiem,
że chciała być miła, ale widać, że na siatkówce to ona w ogóle nie ma pojęcia.
Nigdy nie zapomnę naszej dość krótkiej rozmowy.
Ciotka: Aniu dlaczego Kurek nie
gra w Skrze?
Ja: Bo Skra musiała zatrudnić
pięknych chłopaków, a nie łysiejącego Kurka.
Ciotka: Kogo?
Mama: Mojego przyszłego zięcia,
który tam gra.
Ciotka stała
przez pewien czas nieruchomo, że nawet zastanawialiśmy się czy wszystko z nią w
porządku, czy czasem za dużo nie wypiła kieliszków napojów czterdziesto
procentowych i nie ma fazy na „leże pod stołem i nawet nie mam w planach stąd
wyjść, zrobię sobie krótką drzemkę”. Do dnia dzisiejszego dziękuję mamie, że
jakoś postarała się ją zagadać i biedna Krysia odpuściła mi kilka pytań dotyczących
siatkówki. Lubię z nią przebywać, ale niektórych tematów nawet nie powinna
zaczynać. Nie wiem czy nie potrafi albo boi się ze mną rozmawiać na inne
tematy, ale swoimi teoriami na temat siatkówki i sportowców przeważnie się
pogrąża.
Święta minęły
nam normalnie. Normalnie to dziwnie napisane. Wręcz cudownie. Po raz pierwszy
od dwudziestu jeden lat nie musiałam przebywać przy jednym stole z ojcem.
Bardzo mi jest z tego powodu miło. Tak miło. Z mamą po raz pierwszy spędziliśmy
je tylko we dwie, skromnie, ale we dwie i delektowaliśmy się po raz pierwszy
takimi świętami. Bardzo by chciała żeby każde te święta wyglądały tak jak te,
ale każdy m swoje życie. Mama może sobie ułożyć życie z nowym facetem, a może
ja na swojej drodze spotkam takiego, który nigdy mnie nie zostawi.
Sylwestra spędziłam w doborowym towarzystwie. Ja,
odbiornik włączony na stację Polsat i tona żarcia. Dosłownie tona żarcia. Tak i
tym razem spędziłam go sama bo jeśli mama nie szła na nockę do pracy to ten
tyran zabierał ją na bal sylwestrowy gdzie udawali szczęśliwą rodzinkę jaką nie
byli. Jeśli tego by nie zrobiła to nawet nie wiem czy w całości by przyszła do
domu. Czasami bardziej się o nią bałam niż o siebie wiedziałam, że bez niej nie
będę miała dla kogo żyć. Dla tego tyrana? Nie na pewno nie dla niego.
Codziennie rano zastanawiałam się dlaczego ona z nim jest jak on ją traktuje
jak najgorszą osobę na świecie. Na pewno nie była z nim dla miłości. Bała się
jego, cholernie bała się jego. Zawsze zastanawiałam się co by było jakby
cudowny Krzysiu Ibisz trochę za dużo wypił i nie poprowadził by do końca
imprezy stulecia. Niezła beka by z tego była. Już sobie wyobrażam te tanie
brukowce mające najlepszy temat ostatniej nocy starego dwa tysiące trzynastego
roku. Bardziej jednak by mnie zainteresowały tytuły i tylko dlatego bym kupiła
dane tygodniki, dwutygodniki czy miesięczniki.
Dzień
przed walentynkami. Dlaczego właśnie dzisiaj piszę. Dlaczego od ponad dwóch
miesięcy otworzyłam pamiętnik. Nie wiem. Może mam jeszcze jakieś uczucia, a
może to żal, że inni już są żonami, mamami, ewentualnie mają chłopaków i
narzeczonych, a ja cały czas jestem sama. Kiedyś mówiłam, że samotność jest
najlepsza, nikt ci nie mówi jak mam żyć, a teraz to wszystko wycofuje. Po co
one komuś? Po co jest to święto? Święto
zakochanych? Nie Święto Psychicznie chorych! Nigdy nawet jak byłam w związku
nie lubiłam tego święta. Jeśli się kocha drugą połówkę to się powinno pokazywać
swoje uczucia codziennie nie od święta.
Dwadzieścia
cztery godziny na dobę słucham kilka wybranych piosenek, ale najbardziej
utkwiła mi jedna i nie wiem dlaczego. Wydaje mi się, że nigdy jej nie
słyszałam, ale jest ona mi bardzo znana.
„Zanim odejdę, nim
odejdę stąd
Chwyć za rękę mnie,
złap za rękę mą”
Nie wiem
dlaczego, ale bym mogła ją słuchać dniami i nocami. Od kiedy wyszłam ze
szpitala cały czas chodzę po domu i sobie przyśpiewuję albo przynajmniej nucę
sobie pod nosem.
Podjęłam
decyzję. Po ukończeniu szkoły, krótkim odpoczynku wyjeżdżam do Warszawy. Długo
się nas tym zastanawiałam, ale to będzie najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć,
a jeśli nie to zawsze mogę wrócić do Bydgoszczy. Zawsze mogę wrócić do tej
cuchnącej wilgocią kawalerki gdzie nawet zimą trzeba otwierać na całość okna
żeby chociaż przez chwilę nie było czuć tego odoru. To jest taki krok naprzód.
Nic mnie tutaj nie trzyma, a wiem, że mama da sobie radę. Pracę mam już
zaklepaną, tylko wystarczy, że się spakuję i mogę wyruszać w świat.
***
Hej! Hej! Hej!
Mówiłam coś kiedyś tam, że w piątym góra szóstym dowiecie się kim będzie główny bohater, nie byłabym sobą jakbym nie zostawiła was w niecierpliwości. Tak wiem jestem wredna i nikt mnie za to nie polubi ;) Chociaż już wiecie gdzie ma zamiar wyjechać Ania i może to będzie gracz z Politechniki ;)
Jestem wykończona pracą (roznoszenie po domach ulotek, nie zawsze od razu wpuszczają, a nawet zdarzają się oferty matrymonialne lub wulgaryzmy, wyzywanie od złodziei i niszczycieli klatek schodowych), anatomią i początkiem sesji, mimo, że co chwilę coś zdaje bo kończy się przedmiot to co będzie się działo 20 i 21 grudnia będzie tragedią (nie wiem kto normalny wymyślił ten termin zjazdu :D). Jednym słowem NIE OGARNĘ CO SIĘ DZIEJE!
Jezu dlaczego święta nie mogą już być i nie będę musiała krótko przed nimi iść do szkoły? Ja się pytam dlaczego?
Zmieniając temat ;) Operacja Kamila nie napawa mnie optymizmem i boję się o jego formę na Falun. Skra wygrała z Resovią więc o wtym lepiej nie mówmy ;)
Wiadomość dnia: XIII Memoriał Huberta Wagnera w Toruniu! Jakby ktoś ze szczęścia po wygraniu całego turnieju przez Polaków rozwalił Toruń w dniach 22-24 sierpnia to będę to na pewno ja!
Ściskam bardzo, bardzo, bardzo mocno! ♥
Zacznę od tego, że rozwalił mnie ten dialog o Kurku :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ania i jej mama wreszcie uwolniły się od ojca tyrana. Dzięki temu na pewno są teraz szczęśliwsze.
Mogę przybić sobie piątkę z główną bohaterkę, bo ja w podobny sposób spędzam większość nocy sylwestrowych :D Nie jestem imprezową dziewczyną, oj nie ;)
No i Walentynki - jak dla mnie przereklamowane święto, aczkolwiek może miałabym do niego inny stosunek, gdybym miała z kim je obchodzić. Cóż, wielokrotnie przekonałam się że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Warszawa? Hmm, w takim razie to faktycznie powinien być ktoś z Politechniki, ale może to jednak byłoby zbyt oczywiste? ;)
Ja też martwię się o Kamila, bo przez tą kontuzję niemal pół sezonu ma z głowy, więc o obronie KK nie może być mowy, ale wierzę, że wróci silny, zmotywowany i głodny skakania :)
Ja cieszyłam się z tegorocznego memoriału w Krakowie, bo teoretycznie mogłabym się wybrać, ale niestety, nie było mi dane :/
Nie, nie, niech oni nie wygrywają memoriału! :) Ostatnie lata pokazują, że jednak lepszym prognostykiem na sezon jest zajęcie dalszego miejsca :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Ej no! Miał cię tylko rozśmieszyć :D
UsuńAle czy na długo? Może się pojawi w ich życiu, może namiesza, a może raz na zawsze będą szczęśliwe. No dobra Ania musi mieć swoją drugą połówkę to będzie jeszcze bardziej szczęśliwa, a jak Ania będzie szczęśliwa to jej mama też ;)
Najlepsza jest walka o pilot :D Ja raczej jestem na domówkach z maksymalnie 10-15 osobami, ale i tak zamiast ustawiać przez tydzień listę przebojów marnując przy tym czas to czytamy w necie kto będzie grał na danym kanale i wybieramy najlepszych wokalistów dla nas ;)
Jestem za! Jeśli dwie osoby się kochają to po co ktoś wymyślił te święto. Ja zawsze swojego zdania nie zmieniam więc czy by była druga połówka czy nie to i tak najlepszej dla mnie jakby nie było tego święta.
Nie wiem, nie mam pojęcia, nie podpowiadam, a od Magdy nic się nie dowiecie. Będzie wielki suprajs :D Boże za dużo w weekend przebywałam z niewłaściwymi osobami :D Za dużo działają na moją psychikę :D
Ja już się nie zastanawiam tą Kryształową Kulą tylko o skoki w tym sezonie i nawet już nie mówię o powrocie w wielkim stylu (od razu zwycięstwa) ;) Byle tylko nic się dalej nie przytrafiło ;)
Ja raczej będę w któryś dzień najlepiej by było w ostatni, ale to wszystko się okaże też od cen biletów, osób, z którymi miałabym tam być i czy nie zapomnę daty sprzedaży ;) (Te ostatnie znając moje możliwości jest bardzo możliwe :D)
Teraz też tak sobie pomyślałam i jakoś niech lepiej nie wygrywają, a jak już to tylko mecz, na którym będę ;) Że ja to napisałam? Pogorszyło mi się totalnie :D
Ściskam ♥