2014/12/12

#6


17 kwietnia 2014 roku

Święta, święta i po świętach. Objadłam się za wszystkie czasy, aż sobie pomyślę ile mnie czeka wyrzeczeń oraz pracy na siłowni. Nie, nie myślę o tym bo nawet mi się nie chce. Tym razem całe święta spędziliśmy u rodziny pod Poznaniem. Zdziwicie się u rodziny ze strony TYRANA. Może to głupio zabrzmi, ale ciotka zawsze trzymała za nami, a nawet już dawno rozmawiała z mamą do ucieczki spod jego tortur, niszczenia psychicznego, a nawet czasami psychicznego. Zawsze trzymała naszą stronę, przez co pół rodziny się od niej odwróciło, ale ona miała wszystko gdzieś i mówiła, że jeszcze kiedyś jej za to podziękują tak jak i ja jej dziękuję. Dziękuję jej, że jako jedyna się od nas nie odwróciła, za to, że zawsze potrafiła wysłuchać, znaleźć czas, po prostu być blisko nas. Dużo z nią rozmawiałam o wyjeździe do Warszawy, poparła moją decyzję, kazała nawet nie wyjeżdżać tam ze złymi myślami „co to będzie jak mnie tutaj nie będzie” i przysięgła, że będzie miała oko na mamę żeby jej nic głupiego do głowy nie przyszło. Najbardziej boję się o nią. Niby ojciec ma zakaz zbliżania się do nas, jest z mamą po rozwodzie, którego ostatnia sprawa odbyła się krótko przed świętami, ale boję się, że wykorzysta sytuacje i powróci znowu do naszej poukładanej już teraz rodziny. Ojciec coraz mniej używane przeze mnie słowo. Maciek kolega ze szkoły wie jaka jest sytuacja i też postarał się kontrolować sytuację jak mnie nie będzie, a przy okazji będzie to dobry pretekst do wymienienia kilku smsów czy też krótkiej rozmowy telefonicznej tu też na skype. Nie, nie myślcie sobie, że coś pomiędzy nami będzie. Będę się starała przyjeżdżać jak najwięcej, ale myślałam o zaocznych studiach. Zawsze chciałam studiować. Zawsze od kiedy poszłam do technikum wiedziałam, że to będzie marketing. Pracę zaczynam od lipca z jednej strony cieszę się że w końcu będę miała swoje pieniądze i będę mieszkała w mieście gdzie siatkówka może nie jest tak popularna, ale Stołeczny klub gra w Pluslidze i to nie na ostatnich miejscach, a z drugiej boję się o mamę wiem, że nawet jeśli bym tu była to nie ochronię ją przed tym psychopatą, ale zawsze będę bliżej oraz, że zamiast opalać się, łapać promienie słoneczne i leniuchować w cieniu będę zapierdzielała na dwa etaty w kawiarni niedaleko hali Torwar.

13 maja 2014 roku

            Coraz bliżej wyjazdu. Bardzo się tego boje. Boję się co będzie jak ja wyjadę. Czy mama sama da sobie radę? Czy nie powróci do TYRANA? Czy wreszcie znajdzie swój kąt gdzie będzie mogła się schować przed niebezpieczeństwem? Boję się strasznie się boję. Powtarzam sobie jak mantrę, że nic się nie stanie w czasie mojej nie obecności, ale to jest silniejsze ode mnie. Bardzo boję się o mamę bo tak naprawdę została mi tylko ona. Siostra ma swoją rodzinę, dziecko, „kochającego” męża więc nie będzie miała dla mnie czasu. Najbardziej będzie mi brakowało juniora, cudowne dziecko tylko za bardzo chce wszystkimi rządzić i jest bardzo rozpieszczony, a to wszystko przez to, że za dużo kupują mu zabawek, a ciocia jest zła o nic od niej nie dostaje.
Często będzie mi ich brakować, ale jak się mówi A to trzeba powiedzieć B. To będzie najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Nawet Rafał się ze mną zgadza, ale niestety lub stety będę miała cotygodniowe konsultacje przez skype i raz na dwa miesiące będzie się do mnie pojawiał w odwiedziny. Już się tego boję. Inny lekarz by miał wszystko gdzieś, a Rafał jest inny. Do każdego pacjenta potrafi dostosować swoje życie. Przecież mógłby polecić mi jakiegoś dobrego lekarza, nawet najlepszego a nie jechać nie wiadomo ile kilometrów żeby ze mną „spędzić” trochę czasu. Zresztą to jest Rafał, tego nie ogarniesz nawet jakby się próbowało, a jego słowa o znalezieniu sobie przyszłego męża w Stolicy przekracza wszystkie granice. Na stare lata totalnie mu się pogorszyło albo już sobie wymyślił teorię spisową. Ja miałam coś zmienić w swoim życiu, a nie zaraz zakochiwać się w pierwszym lepszym facecie spotkanym na ulicy.


8 czerwca 2014 roku

Dzisiaj odbiorę świadectwo i żegnaj szkoło na zawsze. Szału z ocenami nie będzie bo połowę mam przepisywane z technikum bo po co mam chodzić na podstawy przedsiębiorczości albo na język angielski, na którym są podstawy podstaw. Nie będę za dobrze wspominała tej szkoły chociaż do nauczycieli jak i Pani Ani z sekretariatu i Pana Dyrektora nic nie mam, jednak osoby, z którymi musiałam przebywać przez te dwa lata jakoś odechciewają mi wszystko co było pozytywne w tej szkole. Cieszę się, że nie będę musiała tutaj już przychodzić ani też rano rychło wstawać żeby się stawić piętnaście po ósmej na zajęciach.
EDIT: Dostaliśmy broszki. Mimo, że nie jest w moim stylu cieszę się, że Pan od podatków i wynagrodzeń pamiętał o nas. Mały gest a cieszy ;) Wiem, że jej nigdzie nie założę, ale liczą się chęci. Zawsze mógł wypić kawę, zjeść ciasto, odebrać od nas prezent, ale widać, że ma w sobie tyle klasy i postarał się żebyśmy o nim nie zapomnieć ;) Przy okazji pośmieliśmy się z jego drętwych SUCHARÓW, które nie były w ogóle śmieszne udając przy tym też grę aktorską. Przez te wszystkie emocje nawet nie spytałam się chłopaków co dostali. Raczej w stu procentach nie posrebrzaną broszkę ;) Będzie mi niektórych osób brakować, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy i kontakt się nam nie urwie bo naprawdę z niektórymi było warto przebywać.

29 czerwca 2014 roku

            Kartony spakowane, walizki też. Maciek pomału wszystko wkłada do bagażnika swojego samochodu. Nie lubię pożegnań bardzo bym chciała żeby to wszystko było już za mną. Jednak tak nie jest. Nie chcę się żegnać z mamą bo to dla mnie oznacza jakbym już nigdy miała ją nie spotkać, jakbym ją tu samą zostawiała. Najchętniej bym tutaj została, ale wszystko już mam ustalone i nie mogę się w ostatniej chwili wycofać, zresztą zawsze mogę tutaj wrócić.
Warszawo nadchodzę!

***
Hej! Hej! Hej!
Myślałam, że nie wyrobię się z przepisanie m rozdziału, ale dałam radę. 
Pobiłam rekord w odwiedzinach na SORze. 2 razy w ciągu 4 dni. Skręcenie stawo skokowego, a dokładnie skręcenie stawu skokowego, krwiak i prawie zerwane więzadła czy coś tam. Za dobrze nie zapamiętałam :D Wczoraj przyjął mnie bardzo miły Pan doktor (Pozdrawiam Pana Panie Z. :)) Naprawdę sympatyczny Pan dopóki nie zobaczyłam, że na wypisie mi zalecił 3 tygodnie chodzenia w sznurówce (wg mnie to stabilizator i kosztuje około 100 zł.). Zgiń człowieku! Albo nie bo piękny byłeś :D Mówię wam takie ciacho, że jakbym dłużej z nim przebywała to pewnie w moich oczętach miałabym serduszka ;) Jeszcze do tego młody, sympatyczny i nawet jego żarty mi nie przeszkadzały, chociaż jedyny plus, że miał poczucie humoru ;) Ideał! Jakie Panie 3 tygodnie jak ja od jutra mam w planach chodzenie bez żadnego usztywnienia ani bandaża. Najwyżej umrę z bólu, ale pamiętajcie, że nie lubię wiązanek więc pieniążki wpłaćcie na jakąś fundacje. Zresztą jak jest się cielebą to trzeba za to płacić. Tylko poślizgnęłam się i spadłam z 3 schodów udając spidermena, bartmana ewentualnie chciałam pofruwać jak wrona tylko mi nie wyszło ;) 
Tylko następnym razem nie wezmę ze sobą mamy. Never! Cały czas mi mówiła żebym sobie nie dawała do gipsu wsadzić jak nie będzie takiej potrzeby. Myślałam, że z nią zwariuję -.- 
Co do Skry nie wypowiadam się. Tak ja wyjątkowo się nie wypowiadam. Bo nie ma czego, każdy i tak ma swoja wersję więc po co.
Ściskam was bardzo, bardzo, bardzo mocno ♥

2 komentarze:

  1. Miło, że ciotka mimo bliskiego pokrewieństwa z ojcem tyranem nie trzyma jego strony. To dobrze o niej świadczy. Nowe miasto, nowy świat, nowi ludzie - nic dziwnego, że Ania ma wątpliwości. W sumie miałam podobnie przed przeniesieniem do innego miasta na studia. Zawsze w takich sytuacjach towarzyszy nam strach i niepewność...
    Ojoj, ale miałaś wypadek :/ Ale jak mniemam, ból wynagrodziły ci przyjemne widoki ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że różnie bywa i przeważnie wszyscy odwracają się od tej "złej" strony. Każdy by miał wątpliwości. Ja nie lubię nawet na kilka dni opuszczać domu i robię to tylko gdy naprawdę muszę, przeważnie mama wydzwania do mnie z dziesięć, a nawet piętnaście razy dziennie czy nic mi się nie stało i czy wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale sam fakt, że nie śpię w swoim łóżku jakoś mi się nie podoba.
      Dzisiaj nie jest źle, ale w poniedziałek tego nie mogłam powiedzieć jak ledwie co "poszłam" na SOR, a potem na pierwsze piętro na RTG. Służba zdrowia nawet pożałowała mi wózek, ale żółwim tempem przez pół szpitala doszłam do windy.
      W jakimś stopniu tak, zawsze lepiej oglądać młodego, przystojnego lekarza niż starego dziada, z którym nie da się normalnie pogadać ;)
      Ściskam ♥

      Usuń