28 sierpień
2014 rok
Nie potrafię
się powstrzymać. Idę na mecz otwarcia Mistrzostw Świata. Ja zwykła Ania,
pracująca w kawiarni. Ja zwykła Ania idę z przyjmującym AZS Politechniki
Warszawskiej idę na mecz otwarcia Mistrzostw Świata. Może przy okazji spotkam
jakiegoś gracza bo nawet nie wiem czy zna kogoś z czternastki Stefana. Już od
kilku dni jak tylko Kuba poprosił mnie czy bym z nim nie poszła byłam w siódmym
niebie. Mimo, że go nie znałam bardzo chciałam iść na ten mecz. Bilety były
drogie, a najtańsze za pięćdziesiąt złotych na jakie były mnie stać mogły mieć
średnią widoczność i znając mnie pluła bym sobie w twarz, że wydałam
niepotrzebnie pieniądze, za które mogłabym mieć koszulkę na wyprzedaży.
Rozmawiałam
długo z Rafałem bardzo się cieszył z mojej decyzji. Nie był by sobą jakby nie
dodał coś od siebie. „Tylko żyjcie długo i szczęśliwie” Cały Rafał. Bardzo mi
jego brakuje. Chciałabym żeby był tutaj w Warszawie, nawet mimo, że by mnie
denerwował na każdym kroku. (najgorsza jego wada i upartość) Nie, nie myślcie,
że za nim tęsknię bo to jest nie prawda. Tylko brakuje mi osoby, z którą
mogłabym przegadać całą noc, a i pewnie byśmy się nie nagadali.
Odliczam
godziny do usłyszenia pierwszego gwizdka na Narodowym, ale najpierw hymny i
cała otoczka związana z ceremonią otwarcia. Nie lubię takich przemówień, ale
gdy coś się dzieje w Polsce jakoś mi nie przeszkadza. No może przez chwilę mi
przeszkadza. Tylko niech Pan Prezydent nie przesadzi z przemową bo wszyscy
pośniemy. Nie żebym nie lubiła polityki, ale czasami warto za dużo nie mówić.
Sama się o tym przekonałam i to nie jeden raz.
30 sierpień
2014 rok
Odliczam
minuty kiedy wreszcie opuszczę mieszkanie ciotki i udam się do kawiarni, w
której pracuje. Nie jeden by pomyślał, że mi odbiło ciesząc się, że idę tam,
ale dzisiaj wyjątkowo nie idę tam do pracy. Ubłagałam szefa żeby dał mi dzień
wolnego ewentualnie dniówkę, było trudno, ale się udało. Jednak przez następne
dwa tygodnie przychodzę codziennie, nawet w soboty i niedziele, a jak nawet
będzie trzeba zostać dłużej też będę musiała to robić. Dobra tym razem mogę się
poświecić, jak to się mówi raz na ruski rok. Zresztą czego się nie robi do
siatkówki, a bardziej dla meczu na Narodowym. Niezwykłym meczu. Największą halą
jaką odwiedziłam była Łuczniczka. Zresztą to była jedna i jedyna. Do dzisiaj.
Dzisiaj wszystko się zmieni. Dzisiaj już będę mogła zapisać na liście jeszcze
jeden dodatkowy punkt. Stadion Narodowy w Warszawie z uwaga zamkniętym dachem.
Wiecie w siatkówkę przy otwartym dachu i padającym deszczu średnio może się
grać, a drugiego basenu narodowego i „chluby” na cały świat to by Polska nie
chciała. Zresztą to jest Polska tego nie ogarniesz.
Coraz bardziej
denerwuję się przed całym spotkaniem. Tym razem nie chodzi mi tylko o mecz
Polska – Serbia (wiadomo, że Polacy wygrają), ale o spotkanie z Kubą. Często
się zastanawiam czy czasem się w nim nie zakochałam jednak dość szybko odsuwam
od siebie te myśli. Przecież to nie może być prawda. Zresztą o czym ja marzę.
No o czym. O tym, że on jest siatkarzem i pewnie przez przypadek mnie zaprosił
bo nie miał kogo. Tak uwielbiam wysuwać nowe teorie na temat, który nie powinno
się myśleć czy jest drugie dno. Po prostu idź na ten mecz, zapamiętaj
najładniejsze chwile i ciesz się, że zamiast siedzieć przed telewizorem z toną
niezdrowych rzeczy jesteś wśród sześćdziesięciu dwóch tysięcy ludzi, który bez
podkładu muzycznego zaśpiewają Mazurek Dąbrowskiego zdzierając przy tym gardła.
1 wrzesień 2014
rok
Jezu nigdy
tego nie zapomnę nigdy. To co tam się działo nie jest do opisania. Tysiące
ludzi, tysiące głosów wypełniające Stadion tak, że ledwo było usłyszeć swój
głos w myślach, a co dopiero powiedzieć tak żeby osoba siedząca obok ciebie to
usłyszała. Jestem szczęśliwa, że mogłam wziąć udział w tym wydarzeniu. Dziękuję
Kubie, że mnie zabrał. Dziękuję, że to właśnie otwarcie było w Warszawie. Nigdy
się tak ze szczęścia nie popłakałam. No może raz się popłakałam gdy mama
powiedziała, że odchodzi od ojca TYRANA. Jednak to było dwie różne niepodobne
do siebie sprawy. Dwa inne zakończenia.
Pamiętam, że
zamiast śpiewać piosenkę Lady Pank „Zawsze tam gdzie ty” to ja płakałam chociaż
bardziej to można nazwać ryczeniem. Ryczałam jak głupia. Nie potrafiłam już
trzymać się w garści jak inni. Nie potrafiłam. Emocje za bardzo mną rządziły.
Nawet Kuba był zdziwiony moim zachowaniem, ale jak na dżentelmena przystało
(Boże takich chłopaków to ze świecą szukać) przytulił mnie jak gdyby nigdy nic
i trzymał mnie w swoich objęciach dopóki się nie uspokoiłam. Przyznam się, że
celowo przedłużałam tą czynność. Tak wiem jestem wredna, ale te jego perfumy
jakoś mnie zahipnotyzowały, a może to nie perfumy tylko On. Jakoś inaczej się
czułam. Czułam się bezpieczna, wiedziałam, że nic mi się nie stanie,
wiedziałam, że jest bardzo blisko mnie.
Lepszego
rozpoczęcia nie mogliśmy sobie wymarzyć. Szybkie trzy do zera i Wrocław witaj.
Cieszyłam się jak głupia, że nawet nie wiem kiedy z Kubą się przytuliliśmy. To
nie był widok przytulenia przyjaciół tylko niestety coś więcej. To nie miało
prawa się wydarzyć. Bardzo mi głupio z tego powodu. Naprawdę. Nawet w emocjach
powinnam się powstrzymać albo chociaż powstrzymać Kubę. Nie jestem z siebie
dumna. Nie jestem. Źle się z tym czuję. Przecież co by było jakby nas
uwiecznili na zdjęciach, nawet o tym nie pomyślałam. Bylibyśmy na pierwszej
stronie każdego brukowca o stronach internetowych nawet nie wspominam. (Ciacha
wszystko wiedzą) Ja ta zawsze zastanawiająca się zanim coś zrobię Ania nie
pomyślałam.
Poznałam klika
wspaniałych osób. Tylko miałam problem z zapamiętywaniem imion, a co dopiero
kto, z kim, jak, gdzie, kiedy. Bardzo sympatyczni ludzie. Nawet z niektórymi
wymieniłam się numerami z czego byłam zadowolona. Nie z tego powodu, że mam
nowych znajomych, tylko, że odważyłam się odezwać i nawet pociągną na dłużej
rozmowę. Ostatnimi czasy szło mi to z oporem, ale nie wiem jakim cudem to
zrobiłam. Ważne, że postawiłam jeden krok w przód. Mały, a jednak. Tylko nie
przedstawiono mi jednej blondynki. Wysoka, szczupła, chude nogi. Nawet przez
chwilę pomyślałam, że to jakaś modelka. Nie dopytywałam się innych dlaczego
mnie z nią Kuba nie poznał, ale wiedziałam, że się z niektórymi zna bo przez
chwilę ze sobą rozmawiali. Trudno najwyżej jedna mniej osoba do zapamiętania.
Jednak czy na pewno ona nie jest byłą dziewczyną, narzeczoną, żoną Kuby?
***
No to mamy dziewiąteczkę ;)
Co tam u was? Jak po sylwestrze?
Ja spędziłam go w gronie znajomych, ale z TVP 2 przełączając co jakiś czas na Polsat i POLO TV ;)
Zmieniając temat. Jak wam się wydaję, który rekord skoczni powinien być uznany. Według mnie Michi dotknął ręką i nie powinien być uznany. Nie wiem jakie są decyzję w tej sprawie, ale Stefcio powinien mieć ten rekord. W ogóle to chłopak ma formę ;)
Skra wygrała jest w ćwierćfinale Pucharu Polski więc jak tu się nie cieszyć ;) Sory Lubin wygramy z wami ;)
Do zobaczenia w piątek ;)
Ściskam bardzo, bardzo, bardzo mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz