2015/03/27

#18



6 kwietnia 2015 r.

            Przepraszam, że długo nie pisałam jednak nie miałam ani siły ani chęci. Wszystko się rypło.
            Co się stało? Co się stało między nami? Chyba do końca życia zapamiętam ten dzień. Pamiętam go jakby to stało się dzisiaj, a nie niespełna miesiąc temu, wszystko wtedy wywróciło moje życie do góry nogami.
            Siedziałam sobie na kanapie w salonie aż tu nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, pierwsza myśl Kuba znowu zapomniał kluczy. Jednak to nie był on tylko dziewczyna, którą widziałam na meczu otwarcia Mistrzostw Świata i to nie sama tylko z małym dzieckiem w nosidełku. Zdziwiłam się, co ją tu sprowadza i pomału wytężając swoje szare komórki zaczęłam domyślać się czyje to może być dziecko. Zresztą nie musiałam długo się domyślać, bo po spojrzeniu na bobasa zobaczyłam małą kopię Radomskiego. Usta, oczy i nos. Czysty Kuba. Nawet jego matka dała mu tak na imię po tacie, którego na samym początku miał nie poznać.
            Kuba próbował ze mną rozmawiać, ale ja nie chciałam go słuchać. Zwyczajnie olewałam jak tylko się dawało. Gdy był w domu to ja odwiedzałam wszystkich kogo się dało, chodziłam po galeriach, które „uwielbiam”, starałam się spędzać jak najwięcej czasu bez niego. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Nie potrafiłam. Wiem, że to dziecko jest owocem romansu, ale jakoś nie przemawia to do mnie. Gdy tylko pomyślę sobie, że ma dziecko z inną kobietą mam w głowie różne scenariusze. Pierwszym z nich jest: „Pewnie ma inną na boku”. Nie potrafię sobie wyobrazić święta, dłuższe weekendy razem we trójkę, a jak mnie nie polubi, a jak wymyśli, że to przeze mnie jego rodzice się rozstali. Nie wytrzymam tego. To jest zbyt trudne dla mnie. Nie chcę przechodzić przez to drugi raz. Nie chcę znowu się załamać.
            Wyprowadziłam się na dobre. Spakowałam swoje walizki jak Kuba wyjechał na mecz, a klucze wrzuciłam mu do skrzynki pocztowej. Wiem, że powinnam z nim porozmawiać, ale wiem, że ta rozmowa nie ma sensu, że to wszystko nie ma sensu. Może źle postąpiłam, ale inaczej nie potrafię.

8 kwietnia 2015 r.

            Kuba cały czas odwiedza moją ciocię i sprawdza czy czasem się nie pojawiłam u nich chociażby w odwiedziny. Wydzwania do mnie, telefonuje, pisze e-maile, ale ja nie chcę z nim rozmawiać bo co ja bym miała mu do powiedzenia. Wiesz co Kuba to wszystko nie ma sensu, ty masz dziecko ze swoją byłą dziewczyną, musisz maluszkowi pokazać, że będzie miał wspaniały dom i rodzinę, kochającego tatę i mamę, a tam dla mnie miejsca nie ma i nawet nie próbuję się tam gdzieś wcisnąć bo to nie ma sensu. To jest zbyt głupie. Lepiej się do niego nie odżywać to może przestanie mnie dręczyć. Dobrze, że nie wydzwania w środku nocy bo bym tego nie przeżyła.
            Na razie ukrywam się / pomieszkuje u koleżanki, którą poznałam na studiach (do czegoś się w końcu przydały :D). Fajna z niej dziewczyna, cieszyła się, że wreszcie będzie miała się do kogo odezwać wieczorami gdy będzie przychodziła z pracy. Nawet nie chciała nic za mieszkanie w jej lokum, jedyne za co płacę to jedzenie i swoje zachcianki. Jednak dużą porcję jedzenia przywozi mi ciotka (nie popiera mojej decyzji o rozstaniu z Radomskim) kiedy wie, że Kuba jest na treningu i ją nie obserwuje gdzie jedzie samochodem. Wiecie internety i te sprawy. Wujek google zawsze wszystko wie ;) Zawsze można się dowiedzieć kiedy, co, jak gdzie. Z głodu to ja tutaj na pewno nie umrę, a nawet wręcz przeciwnie przytyję.

10 kwietnia 2015 r.

            Czy ja dobrze postąpiłam tak robiąc? Tęsknię za nim. Tęsknie strasznie i najchętniej bym wtuliła się mu w ramiona i powiedziała jak bardzo go kocham bez względu na jego przeszłość. 
 
***
 Hej! Hej! Hej! Tak jak obiecałam dzisiaj dodaję rozdział ;)
Boże czy tylko ja nie mam na nic siły i chciałabym żeby doba miała o dwadzieścia cztery godziny więcej ;) Sezon na "Boże ja chcę już święta" uważam za otwarty :D
Czy wy też tak macie jak ja? 
Nie zgadniecie kto jeszcze zgodził się na roznoszenie ulotek po godzinach pracy. Tak to byłam ja ekonomista, która przelicza wszystko na pieniądze, a co się z tym wiąże na ile miesięcy studii będę już miała kasy. 
Typowa ekonomistka. Typowa!
Zatem do zobaczenia za dwa tygodnie ;)
 
W związku z tym, że już raczej na blogerze nie pojawię się wcześniej niż przed świętami chciałabym wam życzyć: 
-Bogatego zajączka
-Mokrego dyngusu
-Kolorowych pisanek
Kurde wyszłam z wprawy i nie wiem czego wam tu jeszcze życzyć :D
Wesołych świąt ;)

Ściskam was serdecznie i bardzo mocno ♥ 

2015/03/15

#17



2 luty 2015 r.

               Pamiętniku wiem, że cię zaniedbuję, ale nie miałam nawet siły coś napisać, dzisiaj też nie mam, ale komu mam się wyżalić jak nie tobie, tobie, który zawsze mnie wysłucha nawet, kiedy tego nie chce.
               Wszystko obróciło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Nie z Kubą jej wszystko Ok, nawet czasami zastanawiam się czy nie za dobrze. Jest taki jak był wcześniej, zawsze mogę z nim porozmawiać, tak samo jak z jego mamą. Jednak ja nie zawszę chcę skorzystać z tej propozycji, a powinnam bo zawsze jest lepiej powiedzieć komuś wszystko, co leży na sercu niż kłębić je w sobie.
               Co do listu. Nie było tam za dużo napisane. Kilka zwykłych słów, które do dzisiejszego dnia nie potrafię do końca zrozumieć, kilka słów, które zmieniły sens mojego życia.

"Zawsze będę przy tobie.
Twoja kochająca MAMA."

10 luty 2015 r.

               Dzisiaj z Kubą byliśmy na komisariacie policji. Tego, co się dowiedziałam zwaliło mnie z nóg. Dosłownie. Ona cały czas była tak blisko mnie, ona była tak blisko mnie. Mieszkała dokładnie dwie przecznice od mieszkania Kuby, dokładnie niecałe dwadzieścia minut drogi. Wynajmowała kawalerkę opłacaną z góry za rok. Tylko, kto ją opłacił skoro nie była to ona. TYRAN czy może jakiś jej mężczyzna, o którym nawet nie miałam pojęcia, że taki ktoś mógł zagościć w sercu mamy na dłuższą metę. Teraz znowu zniknęła i ślad po niej zaginął. Bardzo się o nią boję. Boję się i to bardzo, a może się w coś się wplątała i teraz nie wie jak się z tego wycofać albo nie może. Mam tylko nadzieję, że nic bardzo głupiego nie zrobiła.

14 luty 2015 r.

               Walentynki, dla mnie to nie święto jednak przypuszczam, że Kuba coś z okazji tego święta (święta psychicznie chorych) wymyśli. Wczoraj byliśmy w Złotych Tarasach i strasznie namawiał mnie na zakup jakiejkolwiek sukienki. Jakbym ja nie miała ich pełno w szafie. Znowu wyszło na jaw, że nie jestem taka jak inne dziewczyny. Inne dziewczyny, które by się cieszyły jakby im chłopak to zaproponował. Zresztą to nie o to chodzi, ja po prostu nie lubię łażenia po sklepach i przymierzania milion sukienek, które mi się nie podobają. Jednak gdy zauważyłam na wystawie sklepowej piękną czerwoną sukienkę musiałam ją mieć. Już się boję pomyśleć co Pan Radomski na dzisiaj wykombinował, a jest zdolny do wszystkiego co najgorsze.

15 luty 2015 r.

              Czy ja już wcześniej nie mówiłam, że Walentynki są przereklamowane? Jeśli nie to powtarza jeszcze raz i do znudzenia.
               Szanowny Pan Radomski jak na typowego faceta przystało nie był by kimś innym jakby nie wziął swojej ukochanej do najlepszej restauracji w Warszawie, w której się nie najadła (małe porcje, pizzę, chcę dużą capri!) i udawał gentelmena jeszcze bardziej niż jest, na co dzień. Kubuś w garniturze trzeba to sobie zapisać w kalendarzu. Nie powiem, że pięknie wyglądał, bo wyglądał zjawiskowo. Zmierzając do sedna sprawy. Przyjechaliśmy do domu, a temu idiocie zachciało się tańczyć tylko, że nie pomyślał o tym, że człowiek wyższy niż przeciętny i mały salon = katastrofa. Oprócz tego, że wołał pomocy, aby ktoś mu pomógł wstać nie było większego dramatu.
               Po chwili Kuba znów zaczął tańczyć (czy to było tańczenie długo bym się zastanawiała), ale tym razem jak sierota padł na kolana, a ja biedna zamiast mu współczuć to ja się nabijała ile się dało. Jednak po chwili nie było mi do śmiechu. Kuba jak wcześniej pisałam padł na kolanach, ale tym razem wszystko to było zamierzone z jego strony. Z kieszeni wyciągnął małe czerwone pudełeczko.

"Czy zostaniesz moją żoną?"

            Zgodziłam się zostać Panią Radomską, bo bardzo go kocham i nawet nie wyobrażam sobie życia bez niego.

20 luty 2015 r.

               Cisza, znowu cisza. Ile to jeszcze potrwa? Ile? Czasami mam ochotę wyjechać i nie wrócić nigdy do Warszawy, ale powstrzymuję się, a bardziej ktoś mnie powstrzymuje. Tak to Kuba. Może nie w sensie Nigdzie nie wyjeżdżaj ani coś w tym stylu, ale gdy widzę nasze zdjęcia w salonie jakoś te myśli szybko upływają z mojej głowy. Wiem, że jeśli bym to zrobiła to bym bardzo tego żałowała. Żałowała do końca życia, a nawet dzień dłużej.
               Mamo proszę cię odezwij się do mnie!

***
Hej! Hej! Hej!
Tak tak zacznę marudzić ;)
Rozdziały prawdopodobnie będą się pojawiać co dwa tygodnie w weekendy. Dostałam pracę, w której siedzę od 8 do 16, w weekendy szkoła więc za dużo czasu mi nie zostaje, a po drugie jak się siedzi 8 godzin przy komputerze to nawet mojego złoma nie chce mi się włączać, a jeśli to zrobię to przeważnie tylko dlatego żeby zobaczyć pocztę ;) 
Ściskam was serdecznie ♥
P.S. Przepraszam za taki rozjechany tekst, ale bloger postanowił mnie zrobić w konia i nie dodaje mi takiego tekstu jaki mam zapisany w wordzie ;)

2015/03/07

#16



8 styczeń 2015 r.

            Wszystko na razie jest OK., ale jakoś mam przeczucie, że to wszystko jest ciszą przed burzą. Przed burzą z piorunami. Siedzę właśnie w mieszkaniu Kuby w „salonie” i czekam aż szanowny Pan Radomski wreszcie przyjdzie z treningu. Trochę w moim życiu się pozmieniało. Przeprowadziłam się do Kuby, ale na okres próbny. Ustaliliśmy, że jeśli nie zaaklimatyzuję się tutaj powrócę stąd skąd przybyłam. To był jedyny mój warunek. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej czuję się jak u siebie w domu. Jeszcze nie wszystko pamiętam gdzie co jest, ale nie narzekam. Gorzej jest z walającymi się po całym mieszkaniu ubraniami Kuby. Ostrzegał mnie, że jest potwornym bałaganiarzem, ale ja nie chciałam mu wierzyć, myślałam, że trochę przesadza jednak gdy po raz pierwszy weszłam do mieszkania kiedy jest w takim stanie jak normalnie to trochę się przestraszyłam. Nie trochę tylko bardzo. Nie wiedziałam w co najpierw ręce włożyć. Zastawić pralkę, pomyć naczynia i stertę czy gruntowne sprzątanie mieszkania. Wybrałam czwartą opcję – lenistwo. Nie byłam wykończona tym wszystkim pakowaniem, znoszeniem, wnoszeniem, układaniem. W tamtej chwili tylko myślałam o śnie, ale najpierw o bardzo długiej odprężającej kąpieli z dużą ilością piany.
            Mama Kuby po opowiedzeniu całej historii bardzo się przejęła, dzwoni do mnie codziennie, pyta o samopoczucie, jakieś nowe wieści. Często bywa nawet naszym gościem. Inna dziewczyna bardzo niezadowolona by była z tego, że cały czas u nas przebywa. Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie bardzo się z tego powodu cieszę. Cieszę się bo bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Dziękuję Kubie, że mogłam ją spotkać na swojej drodze życia. Jest dla mnie jak przyjaciółka, której w Warszawie nie mam. Przy niej jakoś inaczej się czuję. Czuję się tak jak przy mamie, mamie, która nie może akurat ze mną być. Brakuje mi jej, brakuje mi jej czułego serca. Wiem, że mama Kuby nie pragnie nawet mi ją zastąpić, ale coraz bardziej zastanawiam się czy jeśli powiedziałabym do niej mamo obraziłaby się na mnie. Wiem to jest głupie z mojej strony, przecież matkę ma się tylko jedno, a co jeśli mama się znajdzie, co jeśli dowie się, że tak do niej mówię, pewnie będzie jej bardzo przykro, wcale nie zdziwiłabym się bo to ona mnie urodziła, wychowała, a teraz jakaś Pani próbuje mi ją zastąpić.
            Czasami bardzo bym chciała żeby się poznały. Wiem, że to na razie jest nie możliwe jednak ja cały czas wierzę, że mama się odnajdzie cała i zdrowa. Inaczej nie wiem co by się stało. Może by się polubiły. Na pewno. Jeśli ja się rozumiem z mamą Kuby to dlaczego nie dogadała by się moja mama. Są w podobnym wieku, lubią gotować, plotkować, starają się żebym miała w życiu jak najlepiej się da. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby patrzyły na siebie spod łba.

11 styczeń 2015 r.

            Szykuję się właśnie na mecz Polibudy ze Skrą. Niby powinnam kibicować drużynie ukochanego jednak barw klubowych nie zmienia się jak rękawiczki. Od kiedy pamiętam zawsze kibicuję Skrze i za żadne skarby nie będę zmieniać swoich barw klubowych. Kuba marudzi mi, że powinnam się pośpieszyć, ponieważ już powinniśmy wychodzić bo jeszcze przed meczem chciałby porozmawiać ze znajomymi ze Skry, jednak ja mam w nosie to co on mówi. Muszę teraz napisać to co mam w sercu i koniec kropka. Jak mu się coś nie podoba to niech sam sobie pojedzie, a ja najwyżej dojadę autobusem ewentualnie metrem. Niech już wreszcie otworzą tą drugą linię metra bo chociaż ludzie by nie byli zgniecieni jak sardynki stojąc w autobusach.

15 styczeń 2015 r.

            Polibuda przegrała ze Skrą. W skrócie chłopaki dostali niezłe baty od drużyny z Bełchatowa. Chwilę porozmawiałam z drugimi połówkami graczy obydwóch drużyn dopóki nie dojrzałam czegoś w oddali. Przez cały mecz się na mnie gapiła. Na pierwszy rzut oka nie do końca wiedziałam kto to jest, wydawała mi się znajoma jednak zbyt daleko stała żeby ją zidentyfikować. Na początku nie zwracałam uwagi na tą osobę jednak po chwili coś we mnie pękło i perfidnie spojrzałam w jej stronę, w tym momencie się tego wszystkiego przestraszyłam, a po chwili straciłam przytomność, uderzyłam z niezłym hukiem o podłogę i ocknęłam się dopiero w szpitalu podłączona pod rożne urządzenia, które pikały głośniej niż wyjąca syrena strażacka albo tyko tak mi się wydawało. Nie wiem dlaczego się to tak stało. Nie mam pojęcia.

20 styczeń 2015 r.

            Wczoraj wróciłam ze szpitala. Dużo rozmawiałam z Kubą jednak on przez cały mecz zainteresowany był siatkówką i nie zauważył kobiety, która mnie obserwowała z ukrycia. Nie wiem może miała halucynacje, ale wydawało mi się, że to była moja mama. Mama, która nie daje znaku życia, którą kocham nad życiem. Dość długo dzisiaj z samego rana rozmawiałam z Rafałem. Żaliłam się mu na naszą, a bardziej moją sytuację. Kazał mi się uspokoić i gdy tylko wychodzę na ulicę nie mam się obracać kilkadziesiąt razy tylko udawać, że nic się nie stało. Przecież nie wiadomo czy ktoś nie porwał ją i nie obserwują mnie. Nic nie wiem, jestem w czarnej dziurze albo jak inni mówią dosięgłam dna. Nie wiem dlaczego tak mówią, ale już się tak u mnie przyjęło.

22 styczeń 2015 r.

            Znalazłam list w skrzynce, zaadresowany dla mnie, ale bez żadnej pieczątki ani znaczka. Ktoś tu był. Tylko ciekawe kto mama czy ojciec TYRAN, którego nie chcę znać i który uczepił się mnie jak pies.