15 sierpień
2014 roku
Dzisiaj
wreszcie dzień wolny od harówy w tej kawiarni. Bardzo tego potrzebowałam, a
bardziej moje ciało tego potrzebowało. Pierwszy odpoczynek od kilku tygodni.
Jeden dzień, ale to naprawdę dużo. Niby lubię to miejsce, ale wiadomo praca to
nie wakacje nad morzem i drinki z alkoholem. Wreszcie mogę trochę poświecić się
sobie i urządzić sobie domowe SPA bo na takie prawdziwe to mnie nie stać. Chyba
najpierw musiałabym znaleźć chłopaka/narzeczonego/męża milionera albo
zarabiającego dużo pieniędzy lub wygrać w totka.
Poszperałam
trochę w internecie i dowiedziałam się kim właściwie jest ten Kuba. Tak moja
wścibskość nie zna granic, ale już do tego przywykłam jak i moi znajomi,
których była garstka i mogłam iść policzyć na jednej dłoni. Przyjmujący AZS
Politechniki Warszawskiej, Warszawiak, trochę ode mnie starszy, dużo
„podróżował” tzn. grał w kilku klubach, tylko o najważniejszym zapomnieli
napisać STAN CYWILNY! Ma dość dużo fanek jednak przeważnie to hot szesnastki
nie znające się na siatkówce i przychodzące na Torwar tylko żeby zobaczyć
swojego idola. Nie żebym była w nim zakochana czy coś w tym stylu, ale trzeba
wiedzieć, że w każdej chwili może wejść do kawiarni miłość jego życia. A może
ja jestem jednak zakochana? Nie, nie mogę być, przecież jak można zakochać się
w kimś kogo się nie zna.
Dni mijały
spokojnie. Kuba kilka razy pojawił się w kawiarni. Nie żebym była zadowolona z
tego powodu, ale jakoś cieplej zrobiło mi się na sercu gdy go dojrzałam
wchodzącego do kawiarni. Nikt nie wchodzi z takim uśmiechem jak on. Za dużo o
nim myślę. Nie powinnam tego robić to jest dla mnie złe. Znowu się zakocham i
będę płakać, ale to jest silniejsze ode mnie. Cóż nic na to nie poradzę. Gdy
patrzę na Kubę czuję się inaczej, inaczej niż zwykle. Tak jakby piorun we mnie
strzelił i obrócił o trzysta sześćdziesiąt stopni wokół własnej osi. Pamiętam
jak wyjeżdżałam i byłam na ostatniej sesji u Rafała. Pamiętam co wtedy
powiedział:
„Musisz mieć tam
jakiś punkt zaczepienia”
Czyżby tym
punktem zaczepienia miałby być Kuba? Nie wiem, ale tak mi się wydaje. Najwyżej
będę musiała zrezygnować z pracy, którą już polubiłam jak i osoby w niej
pracujące, nie będę pojawiała się w hali Torwar mimo, że kocham siatkówkę
prawie tak samo jak mamę. Najwyżej znowu moje życie odwróci się o trzysta
sześćdziesiąt stopni. Wytrzymam. Nie poddam się i będę musiała zacząć nową
terapię. Terapię, która pozwoli mi zapomnieć o nim.
Rozpamiętywanie
dużo mi daje. Pisanie tutaj też dużo mi daje. Niby kilka słów, ale to jest
naprawdę dużo. Tutaj praktycznie nie mam się do kogo odezwać. Niby jest za
ścianą kuzynka, z którą w każdej chwili będę mogła porozmawiać, ale jednak nie
chcę się wystawiać na próbę szyderstwa z jej strony. Dlaczego tak mówię? Bo już
dużo przeszłam. Każdego kogo spotykałam na swojej drodze podobnie robił to
dlaczego ona miałaby być inna. Niby nie powinnam ją porównywać do innych osób,
ale tak właśnie robię i wiem, że to jest złe z mojej strony jednak po moich
wcześniejszych doświadczeniach inaczej nie potrafię. Niby nigdy człowiek nie
jest taki sam jak inny jednak to mnie nie przekonuje. Mam swoje zasady i nikt
ich nie zmieni nawet jeśli by próbował.
Z Maćkiem dużo
rozmawiam. Często wypytuję go co u mamy. Dużo podaje mi informacji, że czasami
się dziwię czy on czasem nie bawi się w detektywa i jej nie śledzi. O Kubie nic
mu nie powiedziałam bo po co wiedzieć. On jest facetem, on tego nie zrozumie.
Czasami nawet zastanawiam się czy kiedyś nie moglibyśmy zostać parą jednak po
kilku minutach przepędzam te myśli. Nie myślę w sposób typu mamy inne
charaktery, zainteresowania itp. tylko w sposób inny niż ktokolwiek by
pomyślał. To jest mój sposób myślenia.
Z mamą staram
się codziennie rozmawiać jednak nie zawsze może odebrać telefon albo ja.
Wiadomo praca jest najważniejsza, bo bez pracy nie ma pieniędzy i za co
będziemy jeść nie mówiąc o zapłaceniu rachunków. Wiem, że nie powróciła do
tyrana z czego się bardzo cieszę bo naprawdę się bałam, że jak wyjadę to do
niego powróci, że znowu ją udobrucha jak to się zmienił na lepsze, a ona mu
ulegnie jak to w przeszłości bywało. Ja w jego przemianę nie wierzę i chyba nie
uwierzę do końca jego dni. Ciężko mi jest bez niej, jednak wiedziałam jaką
wybrałam sobie drogę i nie chcę się poddać. Tutaj nikt mnie nie zna, nie zna
mojej historii. Tutaj jestem anonimowa. Może to tutaj wreszcie znajdę swój
spokój, swój własny kąt, swoją nową kartę, na której napiszę wielkimi
drukowanymi literami NOWE LEPSZE ŻYCIE.
22 sierpień
2014 roku
Ten
dzień jest dla mnie magiczny. Po raz pierwszy ktoś na mnie zwrócił uwagę. Tak
to był Kuba. Nie chodziło tu wcale o rachunek ani o dodatkową porcję ciasta.
(zawsze się zastanawiałam czy sportowcy mogą tak się obżerać słodyczami)
Dzisiaj było inaczej. Inaczej niż zawsze.
Po
raz pierwszy od dłuższego czasu podszedł do baru za którym stałam i zapytał się
czy czasem nie mam wolnej następnej soboty. Byłam zdziwiona. Przecież po co ja mam
tam być, jak w domu też mogę sobie zobaczyć otwarcie Mistrzostw Świata i mecz
Polska – Serbia. Dziękuję cioci, że jest abonentem Cyfrowego Polsatu. Bardzo mu
podziękowałam za pomyślenie o mnie jednak do końca nie wiedziałam czy dobrze robię
idąc z nieznanym chłopakiem na mecz, do tego stadion narodowy jest mega duży, a
jak się zgubię albo coś mi się stanie. Wiecie ze mną wszystko jest możliwe, nawet
to co wydaje się niemożliwe. Zawsze miałam swoją zasadę, że jeśli się kogoś nie
zna to się z nim nie spoufalam. No niby znałam Kubę, często przychodził do kawiarni,
ale jednak z drugiej strony czy on wie, że ja go znam. Trudno jeśli podjęłam taką
decyzję to się z niej nie wycofam i nie zrobię z siebie głupka. Tylko zastanawiam
się dlaczego na to wydarzenie wybrał akurat mnie. Przecież mógł zabrać kogo tylko
by zechciał.
***
Takim sposobie dowiadujecie się o wymyślałam w następnych rozdziałach, no dobrze macie pewne przypuszczenia.
Przepraszam wszystkich za brak komentarzy na waszych blogach, ale się nie wyrabiam, naprawdę się nie wyrabiam. Jednak wszystkie czytam na bieżąco. Naprawdę. Przysięgam na słowo harcerki jednak nigdy nią nie byłam więc nie wiem czy powinniście mi wierzyć, ale to tylko wasza decyzja ;)
Następny rozdział może nie pojawić się w piątek z wiadomych względów. Sylwester i te sprawy.
Mogę się wam jedynie pochwalić, że spędzę go bez stabilizatora jednak jeszcze przez dwa tygodnie mam na kostkę uważać bo zawsze mogę sobie ją podkręcić czy coś w tym stylu. Już nie słuchałam Zdzisia ortopedy tylko cieszyłam się że wreszcie będę mogła zdjąć tą ortezę i swobodnie się w niej poruszać. Postaram się, ale nie obiecuję, że spełnię jego wymagania. Będzie, będzie zabawa!
Przyznać się ile kto zjadł ciasta! Ja się przyznaje, że ani kawałka. Jestem z siebie dumna jednak nie za dużo przebywałam w pomieszczeniu gdzie przebywało ciasto ani też za dużo nie otwierałam lodówki, a jak już musiałam to unikałam wzrokiem półki, na których przebywały ciasta. Tak żeby nie kusić ;)
Także ten tego HAPPY NEV YEAR kochani! Do zobaczenia w 2015 roku
Ściskam ♥