2014/12/29

#8

15 sierpień 2014 roku

Dzisiaj wreszcie dzień wolny od harówy w tej kawiarni. Bardzo tego potrzebowałam, a bardziej moje ciało tego potrzebowało. Pierwszy odpoczynek od kilku tygodni. Jeden dzień, ale to naprawdę dużo. Niby lubię to miejsce, ale wiadomo praca to nie wakacje nad morzem i drinki z alkoholem. Wreszcie mogę trochę poświecić się sobie i urządzić sobie domowe SPA bo na takie prawdziwe to mnie nie stać. Chyba najpierw musiałabym znaleźć chłopaka/narzeczonego/męża milionera albo zarabiającego dużo pieniędzy lub wygrać w totka.
Poszperałam trochę w internecie i dowiedziałam się kim właściwie jest ten Kuba. Tak moja wścibskość nie zna granic, ale już do tego przywykłam jak i moi znajomi, których była garstka i mogłam iść policzyć na jednej dłoni. Przyjmujący AZS Politechniki Warszawskiej, Warszawiak, trochę ode mnie starszy, dużo „podróżował” tzn. grał w kilku klubach, tylko o najważniejszym zapomnieli napisać STAN CYWILNY! Ma dość dużo fanek jednak przeważnie to hot szesnastki nie znające się na siatkówce i przychodzące na Torwar tylko żeby zobaczyć swojego idola. Nie żebym była w nim zakochana czy coś w tym stylu, ale trzeba wiedzieć, że w każdej chwili może wejść do kawiarni miłość jego życia. A może ja jestem jednak zakochana? Nie, nie mogę być, przecież jak można zakochać się w kimś kogo się nie zna.
Dni mijały spokojnie. Kuba kilka razy pojawił się w kawiarni. Nie żebym była zadowolona z tego powodu, ale jakoś cieplej zrobiło mi się na sercu gdy go dojrzałam wchodzącego do kawiarni. Nikt nie wchodzi z takim uśmiechem jak on. Za dużo o nim myślę. Nie powinnam tego robić to jest dla mnie złe. Znowu się zakocham i będę płakać, ale to jest silniejsze ode mnie. Cóż nic na to nie poradzę. Gdy patrzę na Kubę czuję się inaczej, inaczej niż zwykle. Tak jakby piorun we mnie strzelił i obrócił o trzysta sześćdziesiąt stopni wokół własnej osi. Pamiętam jak wyjeżdżałam i byłam na ostatniej sesji u Rafała. Pamiętam co wtedy powiedział:

„Musisz mieć tam jakiś punkt zaczepienia”

Czyżby tym punktem zaczepienia miałby być Kuba? Nie wiem, ale tak mi się wydaje. Najwyżej będę musiała zrezygnować z pracy, którą już polubiłam jak i osoby w niej pracujące, nie będę pojawiała się w hali Torwar mimo, że kocham siatkówkę prawie tak samo jak mamę. Najwyżej znowu moje życie odwróci się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Wytrzymam. Nie poddam się i będę musiała zacząć nową terapię. Terapię, która pozwoli mi zapomnieć o nim.
Rozpamiętywanie dużo mi daje. Pisanie tutaj też dużo mi daje. Niby kilka słów, ale to jest naprawdę dużo. Tutaj praktycznie nie mam się do kogo odezwać. Niby jest za ścianą kuzynka, z którą w każdej chwili będę mogła porozmawiać, ale jednak nie chcę się wystawiać na próbę szyderstwa z jej strony. Dlaczego tak mówię? Bo już dużo przeszłam. Każdego kogo spotykałam na swojej drodze podobnie robił to dlaczego ona miałaby być inna. Niby nie powinnam ją porównywać do innych osób, ale tak właśnie robię i wiem, że to jest złe z mojej strony jednak po moich wcześniejszych doświadczeniach inaczej nie potrafię. Niby nigdy człowiek nie jest taki sam jak inny jednak to mnie nie przekonuje. Mam swoje zasady i nikt ich nie zmieni nawet jeśli by próbował.
Z Maćkiem dużo rozmawiam. Często wypytuję go co u mamy. Dużo podaje mi informacji, że czasami się dziwię czy on czasem nie bawi się w detektywa i jej nie śledzi. O Kubie nic mu nie powiedziałam bo po co wiedzieć. On jest facetem, on tego nie zrozumie. Czasami nawet zastanawiam się czy kiedyś nie moglibyśmy zostać parą jednak po kilku minutach przepędzam te myśli. Nie myślę w sposób typu mamy inne charaktery, zainteresowania itp. tylko w sposób inny niż ktokolwiek by pomyślał. To jest mój sposób myślenia.
Z mamą staram się codziennie rozmawiać jednak nie zawsze może odebrać telefon albo ja. Wiadomo praca jest najważniejsza, bo bez pracy nie ma pieniędzy i za co będziemy jeść nie mówiąc o zapłaceniu rachunków. Wiem, że nie powróciła do tyrana z czego się bardzo cieszę bo naprawdę się bałam, że jak wyjadę to do niego powróci, że znowu ją udobrucha jak to się zmienił na lepsze, a ona mu ulegnie jak to w przeszłości bywało. Ja w jego przemianę nie wierzę i chyba nie uwierzę do końca jego dni. Ciężko mi jest bez niej, jednak wiedziałam jaką wybrałam sobie drogę i nie chcę się poddać. Tutaj nikt mnie nie zna, nie zna mojej historii. Tutaj jestem anonimowa. Może to tutaj wreszcie znajdę swój spokój, swój własny kąt, swoją nową kartę, na której napiszę wielkimi drukowanymi literami NOWE LEPSZE ŻYCIE.

22 sierpień 2014 roku

            Ten dzień jest dla mnie magiczny. Po raz pierwszy ktoś na mnie zwrócił uwagę. Tak to był Kuba. Nie chodziło tu wcale o rachunek ani o dodatkową porcję ciasta. (zawsze się zastanawiałam czy sportowcy mogą tak się obżerać słodyczami) Dzisiaj było inaczej. Inaczej niż zawsze.
            Po raz pierwszy od dłuższego czasu podszedł do baru za którym stałam i zapytał się czy czasem nie mam wolnej następnej soboty. Byłam zdziwiona. Przecież po co ja mam tam być, jak w domu też mogę sobie zobaczyć otwarcie Mistrzostw Świata i mecz Polska – Serbia. Dziękuję cioci, że jest abonentem Cyfrowego Polsatu. Bardzo mu podziękowałam za pomyślenie o mnie jednak do końca nie wiedziałam czy dobrze robię idąc z nieznanym chłopakiem na mecz, do tego stadion narodowy jest mega duży, a jak się zgubię albo coś mi się stanie. Wiecie ze mną wszystko jest możliwe, nawet to co wydaje się niemożliwe. Zawsze miałam swoją zasadę, że jeśli się kogoś nie zna to się z nim nie spoufalam. No niby znałam Kubę, często przychodził do kawiarni, ale jednak z drugiej strony czy on wie, że ja go znam. Trudno jeśli podjęłam taką decyzję to się z niej nie wycofam i nie zrobię z siebie głupka. Tylko zastanawiam się dlaczego na to wydarzenie wybrał akurat mnie. Przecież mógł zabrać kogo tylko by zechciał.

***
Takim sposobie dowiadujecie się o wymyślałam w następnych rozdziałach, no dobrze macie pewne przypuszczenia. 
Przepraszam wszystkich za brak komentarzy na waszych blogach, ale się nie wyrabiam, naprawdę się nie wyrabiam. Jednak wszystkie czytam na bieżąco. Naprawdę. Przysięgam na słowo harcerki jednak nigdy nią nie byłam więc nie wiem czy powinniście mi wierzyć, ale to tylko wasza decyzja ;)
Następny rozdział może nie pojawić się w piątek z wiadomych względów. Sylwester i te sprawy. 
Mogę się wam jedynie pochwalić, że spędzę go bez stabilizatora jednak jeszcze przez dwa tygodnie mam na kostkę uważać bo zawsze mogę sobie ją podkręcić czy coś w tym stylu. Już nie słuchałam Zdzisia ortopedy tylko cieszyłam się że wreszcie będę mogła zdjąć tą ortezę i swobodnie się w niej poruszać. Postaram się, ale nie obiecuję, że spełnię jego wymagania. Będzie, będzie zabawa!
Przyznać się ile kto zjadł ciasta! Ja się przyznaje, że ani kawałka. Jestem z siebie dumna jednak nie za dużo przebywałam w pomieszczeniu gdzie przebywało ciasto ani też za dużo nie otwierałam lodówki, a jak już musiałam to unikałam wzrokiem półki, na których przebywały ciasta. Tak żeby nie kusić ;) 
Także ten tego HAPPY NEV YEAR kochani! Do zobaczenia w 2015 roku 
Ściskam ♥


2014/12/21

#7

1 sierpień 2014 roku

Jak co dzień piję swoją ulubioną sypaną zieloną herbatę, od której jestem już uzależniona i piszę do ciebie mój pamiętniku. Ostatni miesiąc nawet nie wiem kiedy się zakończył, długie rozmowy z mamą jakoś nie do końca mnie przekonują, ale niestety nie mogę ją kontrolować dwadzieścia cztery godziny na dobę, z Rafałem dość często rozmawiam, na początku myślałam, że będą mi przeszkadzały jego kontrolowane rozmowy, ale teraz już zmieniłam zdanie, a nawet cieszyłam się, że w końcu mnie odwiedził o nawet trochę się za nim stęskniłam. W Warszawie czuć tą atmosferę zbliżających się Mistrzostw Świata, a dokładnie Otwarcia jak i samego meczu z Serbami. Chciałabym być na Stadionie Narodowym, ale niestety nie wiedziałam, że zamiast siedzieć w Bydgoszczy będę właśnie tutaj.
Od kilku dni przychodzi do nas klient, wysoki, dobrze zbudowany, z dużą torbą na ramieniu (nawet z Maryśką, tak ma na imię druga kelnerka zakładaliśmy się czy to siatkarz czy koszykarz, ja ze względu na miłość do siatkówki wybrałam tą pierwszą opcję) zawsze kiedy wchodzi do lokalu, w którym pracuje zawsze w radiu słychać piosenkę „Lepsza połowa” jednego ze zespołów śpiewających w rytmach Jamajki. Dziwne czy tylko mi się tak wydaje? W zbiegi okoliczności to ja nie wierzę. Z jednej strony cieszę się, że nie ostatnio dość „popularna” „Start a fire” bo tej piosenki jak i teledysku już mam po dziurki w nosie. Typowo.
Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie potrafię się skupić na wykonywaniu niektórych czynności gdy ten klient jest w naszym lokalu. Ostatnio przez niego poparzyłabym pana, którego w tym czasie obsługiwałam. Nawet mówienie weź się w garść dziewczyno nie dawało rezultatów. Nie wiem nawet co on w sobie miał, że tak mnie do niego ciągnęło. Nawet ostatnio Maryśka ględziła mi nad uchem, że w tym przystojniaku zakochałam. Jakie zachowanie jak ja nawet go nie znam, a ta mi tu wyskakuje z love story. Tak jeszcze ślub niech nam już zacznie organizować bo do mojej śmierci się nie wyrobi. Jednak ostatnio coraz bardziej na niego spoglądam i nie jako na klienta, który będzie chciał wyjść bez zapłaty za zamówioną kawę tylko na faceta, na którym można zawiesić oko. Nie powiem, że wygląda jak trzy nieszczęścia i czwarte w locie, ale pewnie jest zajęty albo jest gejem jak to przeważnie bywa.
Pewnego razu gdy musiał pójść do toalety niby wycierając blat stolika sąsiadującego z jego spojrzałam na jego torbę. Byłam pewna, że gdzieś już widziałam to logo tylko nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie dokładnie. Dobrze, że obok był napis, a ja mam sokoli wzrok. AZS Politechnika Warszawska. Gdzieś już słyszałam ten zespół, jak to się mówi, w którymś kościele dzwony biją, ale nie wiadomo w jakim czy coś w tym stylu. Nigdy nie zapamiętywałam poszczególnych zwrotów, ale za to kwoty pieniędzy owszem. Szczególnie napiwków.
Pewnego dnia nie podszedł do zajmowanego wcześniej jednego ze stolików przy ścianie jak to miał w zwyczaju tylko podszedł do baru gdzie niestety lub stety byłam tylko ja. Na początku nawet nie potrafiłam się wypowiedzieć o jąkaniu nie wspominam, a szanowny pan siatkarz (wygrałam z Maryśką i stawia mi duże ciacho!) jak się później okazało po wpisaniu w wyszukiwarkę Google nazwy klubu, który wcześniej zobaczyłam patrzył na mnie gdzie grają itp. dziwnie się na mnie patrzył jakby ducha zobaczył, a może ja sierota się rozmazałam albo włosy stoją mi na wszystkie możliwe strony. Gdy serce jak i mózg zostało uspokojone i powróciło do kontroli mogłam powiedzieć, a bardziej zarecytować (nawet po obudzeniu w środku nocy) wykutą przez nas śpiewkę: „Dzień dobry, jaką kawę sobie Pan życzy, a może ciastko domowej roboty do tego.” Powiedział, że to co zawsze. Tak jasne tylko nie zobaczył, że ja to nie Maryśka, która zawsze go obsługiwała. (Ja już cię zabiję za to, że wzięłaś te cholerne wolne!) Czyli co bo ja jasnowidzem nie jestem, a już wcale nie potrafię czytać w myślach. Panie siatkarz byś mógł chociaż podpowiedzieć, a nie na wystawiać mnie własną intuicje, która zawsze zawodzi. Dobra trzeba podać standardowy zestaw bo innego wyjścia nie ma. Podałam mu zwykłą kawę i kawałek szarlotki. Mam nadzieję, że trafiłam bo jak nie to moje przymilanie się do niego nie ma żadnego sensu, a o jakimkolwiek napiwku mogłabym pomarzyć. Powiedział, że jeszcze nigdy nie pił takiej dobrej kawy, a o przepysznym ciachu, który przypominał mu dzieciństwo nawet nie wspominam. (1:0 dla mnie! Idzie tańczyć lambadę :D)
Dni mijały, a ja coraz bardziej lubiłam Warszawa. Niby zgiełk, spaliny, korki, ale jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało bo jest dużo miejsc, do których można przyjść. Nie, nie mówię tu o Torwarze (siatkówka przede wszystkim!) tylko o parkach, kinach czy galeriach. W Złotych Tarasach to ja bym mogła całe życie przesiedzieć, a nawet dłużej. No co kobieta lubi od czasu do czasu wybrać się na zakupy. Taka już nasza natura i nic na to nie poradzimy. Tak nawet jego tam spotkałam wychodził z jednego ze sklepów sportowych jednak nie zapamiętałam nazwy jak to mam to w zwyczaju. Rozpoznał mnie i posłał swój najpiękniejszy uśmiech. Nawet w pierwszym momencie nie wiedziałam, że to do mnie i jak idiotka oglądałam się wokoło siebie czy czasem obok mnie nie ma jakiejś osoby. Niestety nie było nikogo co oznaczało, że ten pokrzepiający me serce uśmiech był skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Trochę się zawstydziłam i pewnie było to widać jednak kto by się nie zdziwił.
Wczoraj znowu przyszedł do kawiarni, nawet się dziwiłam dlaczego tu przychodzi. Koło Torwaru ma niedaleko knajpę, w której może też wypić kawę (nie próbowałam czy tak samo dobra jak nasza), a on specjalnie jedzie przez pół miasta. Pierwsza myśl niedaleko mieszka i po drodze wpada do nas, druga myśl niedaleko mieszka jego rodzina, trzecia myśl kiedyś tu mieszkał był stałym klientem i bardzo smakowała mu u nas kawa. Jednak do dzisiejszego dnia nie wiem co go tu sprowadza, a nawet myślałam, że Pan Szef jest jego tatą jednak po nim urody jak i po żonie szefa by nie odziedziczył więc odpada. Czyli wiem, że nic nie wiem. Jestem w punkcie wyjścia. Chociaż jakbym wiedziała jak ma na imię to by był dla mnie plus. Poszperałabym w internecie i może coś bym odszukała na jego temat, a najbardziej jego status (w związku, wolny itp.) Jednak bardzo bym chciała go bliżej poznać jednak nie wolno nam rozmawiać z klientami, a co dopiero dłuższa rozmowę. (Kamery są wszędzie!) Zasady są po to żeby je łamać jednak w tym przypadku lepiej nie jeśli chce się mieć w miarę płatną pracę i grafik dostosowany do swoich potrzeb. Nagle gdzieś usłyszałam ciche wibracje telefonu. (tak mój wyostrzony słuch dał o sobie znać! Jednak przeważnie bardzo nad tym ubolewam!)
Odebrał telefon. Tak to ja Kuba.

***
Tak właśnie miał wyglądać tak rozdział. Tak wiem, że jesteście zaskoczone bohaterem, ale ja lubię zaskakiwać w niespodziewanym momencie. Kiedy następny nie wiem, ale postaram się żeby był w piątek w drugie święto, ale nie obiecuję. 
Ściskam bardzo, bardzo bardzo mocno! ♥
I jeszcze raz Wesołych Świąt moi drodzy!

2014/12/18

Ogłoszenie parafialne!

Jutro piątek więc przyszedł dzień, w którym zostanie wstawiony nowy rozdział. Tym razem tak się nie stanie. Bardzo mi z tego powodu przykro, ale nic na to nie poradzę. Zbliżające się święta, zakupy, latanie po sklepach szukając odpowiednich prezentów, praca na dwie zmiany, początek sesji, anatomia (ostatnio moja zgroza!), a do tego kostka w stabilizatorze jakoś nie potrafię tego ogarnąć :/ (Nie chcielibyście widzieć jak pastuję w tym czymś podłogę :D) Naprawdę staram się wszystko ogarnąć, ale jakoś nie idzie mi to w parze :/ Wiem, że to nie jest żadne wytłumaczenie, ale nie chcę skracać rozdziału tylko dlatego żeby on był dodany o czasie. Lepiej jak go przepiszę w całości ;) Nie obiecuję kiedy pojawi się coś na blogu jednak będę się starała jak najszybciej przepisać rozdział aby każda z czytelniczek wreszcie dowiedziała się kim będzie tajemniczy bohater opowiadania.
Także ten tego... Nie wiem czy do świąt tutaj zawiatam więc już teraz składam wam najserdeczniejsze życzenia:
- zdrowia
- szczęścia 
- pieniędzy
- bogatego gwiazdora
- wspaniałych świąt spędzonym w gronie najbliższych
- udanej pasterki
- tegorocznym maturzystom jak najlepiej zdanej matury i przyjęcie na wymarzone studia
- studentom samych piątków piątek w indeksie i zaliczonych sesji
- studentom, którzy w tym roku się bronią niech będzie obrona na 5, a nawet na 6 z +!
- najważniejsze czego jeszcze chcecie!
Ściskam was bardzo, bardzo, bardzo mocno! ♥

Przez tą pogodę chciałam napisać Wesołego Alleluja, ale patrząc na kalendarz przypomniało mi się, że to nie te święta :D

2014/12/12

#6


17 kwietnia 2014 roku

Święta, święta i po świętach. Objadłam się za wszystkie czasy, aż sobie pomyślę ile mnie czeka wyrzeczeń oraz pracy na siłowni. Nie, nie myślę o tym bo nawet mi się nie chce. Tym razem całe święta spędziliśmy u rodziny pod Poznaniem. Zdziwicie się u rodziny ze strony TYRANA. Może to głupio zabrzmi, ale ciotka zawsze trzymała za nami, a nawet już dawno rozmawiała z mamą do ucieczki spod jego tortur, niszczenia psychicznego, a nawet czasami psychicznego. Zawsze trzymała naszą stronę, przez co pół rodziny się od niej odwróciło, ale ona miała wszystko gdzieś i mówiła, że jeszcze kiedyś jej za to podziękują tak jak i ja jej dziękuję. Dziękuję jej, że jako jedyna się od nas nie odwróciła, za to, że zawsze potrafiła wysłuchać, znaleźć czas, po prostu być blisko nas. Dużo z nią rozmawiałam o wyjeździe do Warszawy, poparła moją decyzję, kazała nawet nie wyjeżdżać tam ze złymi myślami „co to będzie jak mnie tutaj nie będzie” i przysięgła, że będzie miała oko na mamę żeby jej nic głupiego do głowy nie przyszło. Najbardziej boję się o nią. Niby ojciec ma zakaz zbliżania się do nas, jest z mamą po rozwodzie, którego ostatnia sprawa odbyła się krótko przed świętami, ale boję się, że wykorzysta sytuacje i powróci znowu do naszej poukładanej już teraz rodziny. Ojciec coraz mniej używane przeze mnie słowo. Maciek kolega ze szkoły wie jaka jest sytuacja i też postarał się kontrolować sytuację jak mnie nie będzie, a przy okazji będzie to dobry pretekst do wymienienia kilku smsów czy też krótkiej rozmowy telefonicznej tu też na skype. Nie, nie myślcie sobie, że coś pomiędzy nami będzie. Będę się starała przyjeżdżać jak najwięcej, ale myślałam o zaocznych studiach. Zawsze chciałam studiować. Zawsze od kiedy poszłam do technikum wiedziałam, że to będzie marketing. Pracę zaczynam od lipca z jednej strony cieszę się że w końcu będę miała swoje pieniądze i będę mieszkała w mieście gdzie siatkówka może nie jest tak popularna, ale Stołeczny klub gra w Pluslidze i to nie na ostatnich miejscach, a z drugiej boję się o mamę wiem, że nawet jeśli bym tu była to nie ochronię ją przed tym psychopatą, ale zawsze będę bliżej oraz, że zamiast opalać się, łapać promienie słoneczne i leniuchować w cieniu będę zapierdzielała na dwa etaty w kawiarni niedaleko hali Torwar.

13 maja 2014 roku

            Coraz bliżej wyjazdu. Bardzo się tego boje. Boję się co będzie jak ja wyjadę. Czy mama sama da sobie radę? Czy nie powróci do TYRANA? Czy wreszcie znajdzie swój kąt gdzie będzie mogła się schować przed niebezpieczeństwem? Boję się strasznie się boję. Powtarzam sobie jak mantrę, że nic się nie stanie w czasie mojej nie obecności, ale to jest silniejsze ode mnie. Bardzo boję się o mamę bo tak naprawdę została mi tylko ona. Siostra ma swoją rodzinę, dziecko, „kochającego” męża więc nie będzie miała dla mnie czasu. Najbardziej będzie mi brakowało juniora, cudowne dziecko tylko za bardzo chce wszystkimi rządzić i jest bardzo rozpieszczony, a to wszystko przez to, że za dużo kupują mu zabawek, a ciocia jest zła o nic od niej nie dostaje.
Często będzie mi ich brakować, ale jak się mówi A to trzeba powiedzieć B. To będzie najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Nawet Rafał się ze mną zgadza, ale niestety lub stety będę miała cotygodniowe konsultacje przez skype i raz na dwa miesiące będzie się do mnie pojawiał w odwiedziny. Już się tego boję. Inny lekarz by miał wszystko gdzieś, a Rafał jest inny. Do każdego pacjenta potrafi dostosować swoje życie. Przecież mógłby polecić mi jakiegoś dobrego lekarza, nawet najlepszego a nie jechać nie wiadomo ile kilometrów żeby ze mną „spędzić” trochę czasu. Zresztą to jest Rafał, tego nie ogarniesz nawet jakby się próbowało, a jego słowa o znalezieniu sobie przyszłego męża w Stolicy przekracza wszystkie granice. Na stare lata totalnie mu się pogorszyło albo już sobie wymyślił teorię spisową. Ja miałam coś zmienić w swoim życiu, a nie zaraz zakochiwać się w pierwszym lepszym facecie spotkanym na ulicy.


8 czerwca 2014 roku

Dzisiaj odbiorę świadectwo i żegnaj szkoło na zawsze. Szału z ocenami nie będzie bo połowę mam przepisywane z technikum bo po co mam chodzić na podstawy przedsiębiorczości albo na język angielski, na którym są podstawy podstaw. Nie będę za dobrze wspominała tej szkoły chociaż do nauczycieli jak i Pani Ani z sekretariatu i Pana Dyrektora nic nie mam, jednak osoby, z którymi musiałam przebywać przez te dwa lata jakoś odechciewają mi wszystko co było pozytywne w tej szkole. Cieszę się, że nie będę musiała tutaj już przychodzić ani też rano rychło wstawać żeby się stawić piętnaście po ósmej na zajęciach.
EDIT: Dostaliśmy broszki. Mimo, że nie jest w moim stylu cieszę się, że Pan od podatków i wynagrodzeń pamiętał o nas. Mały gest a cieszy ;) Wiem, że jej nigdzie nie założę, ale liczą się chęci. Zawsze mógł wypić kawę, zjeść ciasto, odebrać od nas prezent, ale widać, że ma w sobie tyle klasy i postarał się żebyśmy o nim nie zapomnieć ;) Przy okazji pośmieliśmy się z jego drętwych SUCHARÓW, które nie były w ogóle śmieszne udając przy tym też grę aktorską. Przez te wszystkie emocje nawet nie spytałam się chłopaków co dostali. Raczej w stu procentach nie posrebrzaną broszkę ;) Będzie mi niektórych osób brakować, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy i kontakt się nam nie urwie bo naprawdę z niektórymi było warto przebywać.

29 czerwca 2014 roku

            Kartony spakowane, walizki też. Maciek pomału wszystko wkłada do bagażnika swojego samochodu. Nie lubię pożegnań bardzo bym chciała żeby to wszystko było już za mną. Jednak tak nie jest. Nie chcę się żegnać z mamą bo to dla mnie oznacza jakbym już nigdy miała ją nie spotkać, jakbym ją tu samą zostawiała. Najchętniej bym tutaj została, ale wszystko już mam ustalone i nie mogę się w ostatniej chwili wycofać, zresztą zawsze mogę tutaj wrócić.
Warszawo nadchodzę!

***
Hej! Hej! Hej!
Myślałam, że nie wyrobię się z przepisanie m rozdziału, ale dałam radę. 
Pobiłam rekord w odwiedzinach na SORze. 2 razy w ciągu 4 dni. Skręcenie stawo skokowego, a dokładnie skręcenie stawu skokowego, krwiak i prawie zerwane więzadła czy coś tam. Za dobrze nie zapamiętałam :D Wczoraj przyjął mnie bardzo miły Pan doktor (Pozdrawiam Pana Panie Z. :)) Naprawdę sympatyczny Pan dopóki nie zobaczyłam, że na wypisie mi zalecił 3 tygodnie chodzenia w sznurówce (wg mnie to stabilizator i kosztuje około 100 zł.). Zgiń człowieku! Albo nie bo piękny byłeś :D Mówię wam takie ciacho, że jakbym dłużej z nim przebywała to pewnie w moich oczętach miałabym serduszka ;) Jeszcze do tego młody, sympatyczny i nawet jego żarty mi nie przeszkadzały, chociaż jedyny plus, że miał poczucie humoru ;) Ideał! Jakie Panie 3 tygodnie jak ja od jutra mam w planach chodzenie bez żadnego usztywnienia ani bandaża. Najwyżej umrę z bólu, ale pamiętajcie, że nie lubię wiązanek więc pieniążki wpłaćcie na jakąś fundacje. Zresztą jak jest się cielebą to trzeba za to płacić. Tylko poślizgnęłam się i spadłam z 3 schodów udając spidermena, bartmana ewentualnie chciałam pofruwać jak wrona tylko mi nie wyszło ;) 
Tylko następnym razem nie wezmę ze sobą mamy. Never! Cały czas mi mówiła żebym sobie nie dawała do gipsu wsadzić jak nie będzie takiej potrzeby. Myślałam, że z nią zwariuję -.- 
Co do Skry nie wypowiadam się. Tak ja wyjątkowo się nie wypowiadam. Bo nie ma czego, każdy i tak ma swoja wersję więc po co.
Ściskam was bardzo, bardzo, bardzo mocno ♥

2014/12/05

#5

13 luty 2014 r.

Nastraszyłam wszystkich, ale to nie było zamierzone. Lekarze nie wiedzieli co mi jest, a każda ich teoria na temat choroby nie była strzałem w dziesiątkę, ale to już wiecie bo wcześniej to pisałam. Napisałam to kiedy po raz pierwszy wzięłam stary pusty zeszyt w kratkę i zaczęłam spisywać moje smutki i żale. Trochę przez to co robię jest mi lżej na sercu, ale nie czuję się tak jak myślałam. Większość tego czasu przesiedziałam w domu. Może te przebywanie w domu pomogło mi w podjęciu decyzji? Tak, raczej tak. Trzeba zmienić coś w swoim dotychczasowym życiu. Długo się zastanawiałam, ale tą decyzję, którą podjęłam będzie jak najbardziej słuszna.
Było kilka dni gdzie miałam wszystkiego dość. Wcześniej najchętniej bym się zamknęła w pokoju i do nikogo się nie odzywała, ale teraz jest inaczej. Postanowiłam zmienić to co mi się nie podobało w moim życiu. Poszłam do fryzjera i z moich średnio pięknych, ale za to długich do pasa włosów zostały krótkie nawet bardzo krótka czupryna na głowie. Myślałam nawet o przefarbowaniu ich na jakiś blond, ale nie jakaś platyna czy odcień żółtego kurczaka jednak po chwili namysłów zdecydowaliśmy razem z Edytą, że jednak zostawmy je w swoim kolorze aby je wzmocnić. Czyli najlepiej można powiedzieć, że zaszalejemy w następnym miesiącu.
Na łuczniczce było cudownie, atmosfera jest nie porównywalna do tej w innych meczach, wiedziałam, że Skra wygra trzy do zera w bardzo dobrym stylu i nawet prawie wytypowałam MVP spotkania. No prawie bo jednak bardziej przypuszczałam, że to będzie blondi bełchatowska. Pewnie nie wiecie o czym ja mówię więc po krótce wytłumaczę. Karol Kłos wspiera UNICEF i wymyślił sposób w jaki sposób można zdobyć pieniążki dla ludzi potrzebujących jeśli wpłynie dziesięć tysięcy złotych to przefarbuje się na blond i słowa dotrzymał. Pamiętam jak na początku dwa tysiące trzynastego roku wtedy jeszcze Delecta dała Skrze niezłe baty, że aż się nie pozbierali. Pamiętam jak mama do mnie powiedziała ten z jedenastką będzie grał w następnym sezonie w Skrze bo jak na takiego młodego zawodnika to bardzo dobrze gra, wcale by się nie zdziwiła jakby został powołany przez Andreę i jak się później okazało wykrakała. Niby powinnam współczuć kibicom BKSu, ale boisko pokazało, że tym razem to Bełchatów był lepszy od gospodarzy meczu w każdym elemencie. Jednak nie powiem, że z siatkarzy Transferu są jakieś ciamajdy czy coś w tym stylu, ale akurat to nie jest ta sama klasa zawodników. Najbardziej z tego wszystkiego były wkurzające hotki, które za wszelką cenę chciały zdjęcia ze swoimi idolami albo chociaż autograf napisany na byle czym. Rozumiem wszystko, ale zmusić do tego stopnia żeby siatkarz wdrapywał się po ścianie. Trochę tym przegięły.
Rodzinka na zlocie dała mi trochę w kość, ale dało się wytrzymać. Uwielbiam ich, ale czasami jak coś powiedzą to aż strach się bać. Najgorsza była ciotka z Nysy. Boże jeszcze nikt w życiu nie wyprowadził mnie tak z równowagi jak ona. Wiem, że chciała być miła, ale widać, że na siatkówce to ona w ogóle nie ma pojęcia. Nigdy nie zapomnę naszej dość krótkiej rozmowy.
Ciotka: Aniu dlaczego Kurek nie gra w Skrze?
Ja: Bo Skra musiała zatrudnić pięknych chłopaków, a nie łysiejącego Kurka.
Ciotka: Kogo?
Mama: Mojego przyszłego zięcia, który tam gra.
Ciotka stała przez pewien czas nieruchomo, że nawet zastanawialiśmy się czy wszystko z nią w porządku, czy czasem za dużo nie wypiła kieliszków napojów czterdziesto procentowych i nie ma fazy na „leże pod stołem i nawet nie mam w planach stąd wyjść, zrobię sobie krótką drzemkę”. Do dnia dzisiejszego dziękuję mamie, że jakoś postarała się ją zagadać i biedna Krysia odpuściła mi kilka pytań dotyczących siatkówki. Lubię z nią przebywać, ale niektórych tematów nawet nie powinna zaczynać. Nie wiem czy nie potrafi albo boi się ze mną rozmawiać na inne tematy, ale swoimi teoriami na temat siatkówki i sportowców przeważnie się pogrąża.
Święta minęły nam normalnie. Normalnie to dziwnie napisane. Wręcz cudownie. Po raz pierwszy od dwudziestu jeden lat nie musiałam przebywać przy jednym stole z ojcem. Bardzo mi jest z tego powodu miło. Tak miło. Z mamą po raz pierwszy spędziliśmy je tylko we dwie, skromnie, ale we dwie i delektowaliśmy się po raz pierwszy takimi świętami. Bardzo by chciała żeby każde te święta wyglądały tak jak te, ale każdy m swoje życie. Mama może sobie ułożyć życie z nowym facetem, a może ja na swojej drodze spotkam takiego, który nigdy mnie nie zostawi.
Sylwestra spędziłam w doborowym towarzystwie. Ja, odbiornik włączony na stację Polsat i tona żarcia. Dosłownie tona żarcia. Tak i tym razem spędziłam go sama bo jeśli mama nie szła na nockę do pracy to ten tyran zabierał ją na bal sylwestrowy gdzie udawali szczęśliwą rodzinkę jaką nie byli. Jeśli tego by nie zrobiła to nawet nie wiem czy w całości by przyszła do domu. Czasami bardziej się o nią bałam niż o siebie wiedziałam, że bez niej nie będę miała dla kogo żyć. Dla tego tyrana? Nie na pewno nie dla niego. Codziennie rano zastanawiałam się dlaczego ona z nim jest jak on ją traktuje jak najgorszą osobę na świecie. Na pewno nie była z nim dla miłości. Bała się jego, cholernie bała się jego. Zawsze zastanawiałam się co by było jakby cudowny Krzysiu Ibisz trochę za dużo wypił i nie poprowadził by do końca imprezy stulecia. Niezła beka by z tego była. Już sobie wyobrażam te tanie brukowce mające najlepszy temat ostatniej nocy starego dwa tysiące trzynastego roku. Bardziej jednak by mnie zainteresowały tytuły i tylko dlatego bym kupiła dane tygodniki, dwutygodniki czy miesięczniki.
            Dzień przed walentynkami. Dlaczego właśnie dzisiaj piszę. Dlaczego od ponad dwóch miesięcy otworzyłam pamiętnik. Nie wiem. Może mam jeszcze jakieś uczucia, a może to żal, że inni już są żonami, mamami, ewentualnie mają chłopaków i narzeczonych, a ja cały czas jestem sama. Kiedyś mówiłam, że samotność jest najlepsza, nikt ci nie mówi jak mam żyć, a teraz to wszystko wycofuje. Po co one komuś? Po co jest to święto?  Święto zakochanych? Nie Święto Psychicznie chorych! Nigdy nawet jak byłam w związku nie lubiłam tego święta. Jeśli się kocha drugą połówkę to się powinno pokazywać swoje uczucia codziennie nie od święta.
            Dwadzieścia cztery godziny na dobę słucham kilka wybranych piosenek, ale najbardziej utkwiła mi jedna i nie wiem dlaczego. Wydaje mi się, że nigdy jej nie słyszałam, ale jest ona mi bardzo znana.

„Zanim odejdę, nim odejdę stąd
Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą”

Nie wiem dlaczego, ale bym mogła ją słuchać dniami i nocami. Od kiedy wyszłam ze szpitala cały czas chodzę po domu i sobie przyśpiewuję albo przynajmniej nucę sobie pod nosem.
Podjęłam decyzję. Po ukończeniu szkoły, krótkim odpoczynku wyjeżdżam do Warszawy. Długo się nas tym zastanawiałam, ale to będzie najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, a jeśli nie to zawsze mogę wrócić do Bydgoszczy. Zawsze mogę wrócić do tej cuchnącej wilgocią kawalerki gdzie nawet zimą trzeba otwierać na całość okna żeby chociaż przez chwilę nie było czuć tego odoru. To jest taki krok naprzód. Nic mnie tutaj nie trzyma, a wiem, że mama da sobie radę. Pracę mam już zaklepaną, tylko wystarczy, że się spakuję i mogę wyruszać w świat.


***
Hej! Hej! Hej! 
Mówiłam coś kiedyś tam, że w piątym góra szóstym dowiecie się kim będzie główny bohater, nie byłabym sobą jakbym nie zostawiła was w niecierpliwości. Tak wiem jestem wredna i nikt mnie za to nie polubi ;) Chociaż już wiecie gdzie ma zamiar wyjechać Ania i może to będzie gracz z Politechniki ;)
Jestem wykończona pracą (roznoszenie po domach ulotek, nie zawsze od razu wpuszczają, a nawet zdarzają się oferty matrymonialne lub wulgaryzmy, wyzywanie od złodziei i niszczycieli klatek schodowych), anatomią i początkiem sesji, mimo, że co chwilę coś zdaje bo kończy się przedmiot to co będzie się działo 20 i 21 grudnia będzie tragedią (nie wiem kto normalny wymyślił ten termin zjazdu :D). Jednym słowem NIE OGARNĘ CO SIĘ DZIEJE! 
Jezu dlaczego święta nie mogą już być i nie będę musiała krótko przed nimi iść do szkoły? Ja się pytam dlaczego?
Zmieniając temat ;) Operacja Kamila nie napawa mnie optymizmem i boję się o jego formę na Falun. Skra wygrała z Resovią więc o wtym lepiej nie mówmy ;)
Wiadomość dnia: XIII Memoriał Huberta Wagnera w Toruniu! Jakby ktoś ze szczęścia po wygraniu całego turnieju przez Polaków rozwalił Toruń w dniach 22-24 sierpnia to będę to na pewno ja!
Ściskam bardzo, bardzo, bardzo mocno! ♥